wtorek, 24 lipca 2012

16. W sieci kłamstw


Obudziłam się w piękny niedzielny poranek po pięknym sobotnim dniu. Najlepszym sobotnim dniu w moim życiu. Nick wysłał mi jeszcze podziękowania w postaci video mówiąc i analizując wszystko od początku do końca:
-że nigdy nie widział tylu kwiatów i balonów na raz
-że lody o smaku „hipisowskim” (mieszanka truskawek, jagód, malin i porzeczek z kawałkami tych owoców), były jakby stworzył je sam Bóg u góry 
-że to wzgórze, „Wzgórze Pokoju", bo tak hipisi XXI wieku je nazwali wzbudziło w nim inspiracje do pisania o wojnie w Afganistanie*
-że czytanie „Kazania na Górze”** nauczyło go czegoś ważnego, że wszystko, co jest na tym świecie można rozwiązać Ewangelią nie wojnami
-że najbardziej podobały mu się zdjęcia z podróży w walce o wycofanie wojsk z Afganistanu i słuchanie muzyki w domowym drewnianym domku (hipisi wybudowali go żeby po podróżach mieć, do czego wracać i gdzie mieszkać)
Jego wypowiedź trwała jakąś godzinę. Musiał być naprawdę wdzięczny
Urodziny Nicka miały jedną wadę. Przez hipisów, a raczej te ich spodnie podkreślające tyłek, nie wiem dlaczego ale od wczoraj nie mogę przestać gapić się na męskie zadki, myśląc jak wyglądają bez ubrania. Coś chyba ze mną nie tak. Czemu dzisiaj każdy facet jest dla mnie jak mięso, i myślę tylko o tym żeby się z nim zabawić. Chyba muszę zacząć się leczyć
Postanowiłam wykorzystać tą niedzielę i spotkać się z Susan, zrobić jej niespodziankę, poszłam nawet do sklepu i kupiłam dla niej full cap z logiem jej ulubionej  Dallas Mavericks.
Około 17 byłam pod jej domem.
Pukałam, krzyczałam, waliłam w te drzwi przez pół godziny. Nie odpuszczę, muszę tam wejść, muszę ją zobaczyć. A jeśli miałam dobre przeczucie w tamten poniedziałek, że nie wszytko jest na swoim miejscu.
Postanowiłam zadzwonić do Austina, i przyciągnąć go tutaj żeby mi otworzył te cholerne drzwi.
Zjawił się szybko, za jakieś 10 minut swoim starym Jeepem Cherokee 2.5 TD z… igłą i szydełkiem.
- Zamierzasz tym to otworzyć?
- Spokojnie robiłem to już wcześniej.- uśmiechnął się
- Ok. nie wnikam
Po 5 minutach byliśmy w środku, nikt nie odpowiadał na nasze pytania. Rozdzieliliśmy się ja przeszukiwałam dół on górę.
- Roni, chodź tu, chodź do łazienki, Roni szybko. – nagle usłyszałam jego przeraźliwy krzyk. Pobiegłam jak najszybciej.
Susan leżała z żyletką w ręce, nieprzytomna, jej nadgarstki były całe we krwi. Nie wiedziałam, co mam robić. Tylko patrzyłam, patrzyłam jak umiera. Są takie momenty, kiedy cię paraliżuje, nagle tracisz ręce, nogi, tułów, mowę, znikasz i wszystko dzieje się bez ciebie.
***
Obudziłam się w swoim domu. Przy łóżku była Jasmine. Nie pamiętałam niczego oprócz widoku mojej przyjaciółki całej we krwi.
- Jasmine, gdzie jest Susan? Żyje? Gdzie ona jest?
- Spokojnie, Austin zadzwonił po karetkę. Susan jest w szpitalu, wykryto u niej LSD***, straciła 2 litry krwi. Trwa pukanie żołądka i transfuzja krwi.
- Jedziemy tam, Jasmine bierz kluczyki!
- Nigdzie nie pojedziesz w takim stanie. Pojedziemy jutro.
- Nie jedziemy teraz!
- Nigdzie nie pojedziemy do cholery. Słyszysz nigdzie w tym stanie się nie ruszysz!
Musiałam się strasznie rzucać, bo Jasmine dała mi coś na uspokojenie.
W poniedziałek rano Jess zawiozła mnie moim Fordem do szpitala.
Na holu zobaczyłam mamę Susan, Austina (mój wzrok od razu powędrował na jego koszulę z lacoste, beżowe spodnie i białe adidasy, zaczęłam rozbierać go wzrokiem, przypominał mi się jego świetlisty uśmiech, po raz pierwszy nie patrzyłam na niego jak na przyjaciela, kogoś, komu mogę powiedzieć wszystko, tylko jak na przystojnego mężczyznę, z którym mogłabym się przespać), mój wzrok odwrócił lekarz stojący koło Austina.  Bałam się, najgorszego, że się nie udało, że odeszła. Ale Austin mnie uspokoił. No i wreszcie dowiedziałam się, dlaczego to zrobiła.
- Rodzice Susan mieli kłopoty. Od 2 lat byli w separacji, mieszkali osobno. Susan żyła z matką. Miesiąc temu dowiedziała się o rozwodzie i, że ojciec ma, kobietę młodszą o 10 lat. Sukinsyn zdradzał jej mamę od 4 lat.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? – zapytałam pełna pretensji
- Twoja mama jest w szpitalu nie chcieliśmy cię jeszcze bardziej smucić. Dlatego powiedziałem, że wszytko jest ok.
Ale już tydzień temu nie wyglądała dobrze. Prawdopodobnie, brała też marihuanę i parę innych używek.
- Boże … - byłam w kompletnym szoku, nigdy przenigdy nie wyobrażałam sobie Susan pod wpływem czegokolwiek.
Przez chwilę siedzieliśmy bez żadnej rozmowy, nikt nie chciał rozmawiać każdy sam musiał porozmawiać z sobą, ułożyć to, co się stało w swojej głowie. Nasze rozmyślenia przerwało wyjście z sali mamy Susan.
- Jak się czuje? – zapytała Jasmine
- Nie chciała ze mną rozmawiać – widać było smutek w oczach jej mamy, Rachel, że nie chciała żeby to wszystko tak się potoczyło.
Ale stało się, popełniła błędy, popełnili właściwie, każdy je popełnia. Nie da się kliknąć napisu „Wstecz”, nie da się tego odwrócić. Jednak wiem jedno dla mnie wszytko, co się stanie, ma jakiś sens, nic nie dzieje się bez powodu.
Lekarz nie pozwolił nam zobaczyć Susan
- Jutro wykonamy badania, jeśli wszystko będzie dobrze wyjdzie w przyszłym tygodniu. Przyjdźcie w czwartek. Wtedy pozwolę się wam z nią zobaczyć.
- Dziękujemy
We wtorek, żebym nie myślała tak o tym wszystkim, co się stało, Kevin zabrał mnie na pizzę, a następnie do studia nagrań.
Nie miałam pojęcia, że Kev uwielbia owoce morza. Co do studia mogłam zobaczyć jak Joe nagrywa swój solowy projekt, Kevin wspominał, że Joe chce nagrać coś sam, ale wolno mu to idzie, bo dzieli czas między muzykę i aktorstwo. Śpiewał dla mnie najzabawniejszą piosenkę na świecie: „The Headline Song”, no i jako pierwsza słyszałam „See No More” –singiel promujący. A tak a propo Joe’go – jest naprawdę przystojny, ma zabójcze oczy, bardzo podoba mi się jego styl ubierania, muzyczny trochę mniej, bo nie gustuje w tym typie muzyki. Znowu zaczynam myśleć o facetach przedmiotowo. Czemu zgodziłam się na hipisowski temat przewodni, to wszystko wina tych ich spodni.
Pod koniec dnia Kevin dał ciekawą propozycję, a mianowicie posłanie Susan do kliniki psychiatrycznej. Mówił, że Demi (pomijając fakt, że nie wiem, kto to jest, ale z moich domyśleń ktoś związany z muzycznym środowiskiem) się cięła i, że takie leczenie jej bardzo pomogło. Nabrała siły i energii do życia. Obiecałam mu, że porozmawiam o tym z panią Rachel.
W środę kontaktowałam się z mamą Susan, mówiła, że badania są w porządku. I, żebyśmy jutro spróbowali z nią porozmawiać. Okazało się, że pani Rachel pomyślała już o leczeniu. W niedziele Susan wychodzi ze szpitala, we wtorek wyjeżdża do kliniki w Chicago, wróci dopiero w grudniu. Niestety nie będziemy mogli jej odwiedzać, w takich ośrodkach możesz kontaktować się z rodziną, i tylko za pomocą telefonu.
Od razu po szkole pojawiliśmy się w szpitalu.
Susan wyglądała już lepiej. Każdy z nas coś jej przyniósł. Ja zabrałam kupionego pięknego full capa, Jess przyniosła zupę domowej roboty ( coś do jedzenia zawsze się przydaje, w tutejszych szpitalach jedzenie wygląda mnie więcej tak samo jak u nas), a Austin przyniósł koszulkę z napisem „Susan McKelly – najlepsze ciacho w mieście. ” (Austin jest typem podobnym do Joe z charakteru zawsze znajdzie czas i miejsce na żarty)
- Kiedy wychodzisz? – pora zacząć rozmowę
- W niedzielę.
- No to zrobię ci wlot na chatę z dziewczynami
- Ależ zapraszam Austin – śmiała się to dobry znak, popatrzyliśmy na siebie i nagle Jasmine rzuciła
- Rozmawiałaś z mamą?
- Tak.
- Nie możesz jej winić za rozwód, a w szczególności siebie! To była sprawa nie między tobą, ale twoją mamą i tatą.
- Jasmine, proszę nie mów mi o moim ojcu, ja nie mam ojca! Nawet nie przyjechał się ze mną zobaczyć, nawet nie zadzwonił. Wiem, że jesteś pacyfistką, że pewnie chciałabyś, żebym się z nim pogodziła. Ale ja mu nigdy tego nie wybaczę. Tego, co zrobił mamie i mnie.
Rozmawialiśmy tylko chwilę, ponieważ Susan była jeszcze za słaba na poważną rozmowę.
Na razie moja przyjaciółka, wraca do zdrowia, Kevin pomaga mi jak może, z resztą tak samo jak Jess i Austin, i tak samo jak ja staram się pomóc im. Ta sytuacja nauczyła mnie jednego, kłamstwo jest najgorszym możliwym rozwiązaniem. Gdybym nie okłamała przyjaciół, Austin nie okłamałby mnie, i może udałoby się tej sytuacji zapobiec. Ale czasu nie da się cofnąć, więc pozostaje żyć z nadzieją, że nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Zobaczymy, co przyniesie jutro.

*Wojna w Afganistanie trwa już 11 lat i nie widać jej końca. W wojnie biorą udział, oddziały łącznie z 37 państw. Szacuje się, że zginęło ponad 9000 tysięcy żołnierzy a ponad 30. tys zostało rannych.  Są to tylko straty żołnierzy.  
**Mimo, że ruch hipisowski odrzucał ideologie chrześcijaństwa to często hipisi, powoływali się do tego fragmentu w Ewangelii. (Oczywiście nie wszyscy odrzucali poglądy religijne, niektórzy byli chrześcijanami.) 
***LSD to środek z grupy halucynogenów, związek kwasu lizergowego, powszechnie znany jako "kwas", powodujący omamy wzrokowe, słuchowe i dotykowe. Jest jednym z najtańszych i najszerzej dostępnych narkotyków. Od ponad dwudziestu lat jest to najpopularniejszy środek halucynogenny.  

*******************************
Starałam się, trochę rozwinąć temat imprezy, nie wiem jak mi to wyszło. To już wy ocenicie. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Czekamy na wasze opinie zawarte w komentarzach. 
Dziękujemy także za to, że czytacie naszą opowieść o Roni. 





środa, 18 lipca 2012

15. Hipisi są wśród nas

W szkole nie jest tak źle, ludzie są zazwyczaj mili i pomocni. Krótko mówiąc, jest dużo lepiej niż myślałam, że będzie. Oprócz Susan poznałam jeszcze Austina - chłopak bardzo dobrze śpiewa, taki delikatny głos, ma białe nie blond białe włosy i zawsze się uśmiecha i Jasmine - ona nigdy na nic nie narzeka, cieszy się z życia, zawsze wszystkim pomaga i ma ogromne niebieskie oczy w kolorze oceanu, spędzam z nimi 5 dni w tygodniu, więc przez te 2 tygodnie zdążyłam ich trochę poznać. W naszym trójkącie, (bo mnie to nie dotyczy) jest dziwna sytuacja, widzicie Susan zakochała się w Austinie, Austin w Jasmine, a Jasmine w takim jednym Joshu – nie lubię go za bardzo, ale ona mówi, że trzeba go lepiej poznać, żeby się zaprzyjaźnić. Na polu jak na koniec września jest bardzo gorąco, czasami nawet dochodzi do +35C, Dallas tylko w styczniu i grudniu schodzi i to nie zawsze do temperatury minusowej, ogólnie mają bardzo miły klimat. Z Kevinem, widuje się tylko w soboty, przy okazji pomagam Frankowi z matematyką, teraz już całkiem nieźle sobie radzi, muszę być dobrym nauczycielem (trzeba się jakoś dowartościować). Kiedy nie mam nic na poniedziałek, spotykam się z Jonasem- na przykład ostatnio byliśmy na meczu Texas Rangers z racji tego, że wygrali, Paul ukradł mi jeszcze parę godzin. Spędziliśmy je jedząc, chodząc tu i tam. Tak podróżując, odkryliśmy małe wzgórze, zielone pole, żółciutkie zboże, słoneczniki dojrzewające w słońcu, volkswagen w kwiatki – to, co tam zobaczyłam mną wstrząsnęło – HIPISI. Tam byli Hipisi, tacy sami jak w II połowie lat 60 i początku 70, którzy walczyli o pokój na tym zwariowanym świecie. Z tą samą nadzieją, wiarą, uśmiechem, miłością. Nie mogłam w to uwierzyć, zawsze inspirował mnie ich sposób życia, a teraz mogłam zobaczyć na własne oczy to, o czym wcześniej tylko czytałam.
Razem z Kevinem i Joe znaleźliśmy idealne miejsce na 18 urodziny Nicka, które były tydzień temu 16tego. Mieliśmy więcej czasu na organizację, bo Nick wybrał się do Los Angeles (sprawy biznesowe, że tak powiem) na cały miesiąc, wraca w ten piątek, w nocy. To taki mały zarys ostatnich tygodni.
*
"Nie będzie mnie w szkole przez cały tydzień, jestem chora:( Susan"

Trochę mnie to zdziwiło, bo wczoraj było ok, ale odpisałam jej tylko, żeby zdrowiała i poszłam do szkoły. Bez Susan jest trochę ponuro, ale mam jeszcze Austina i Jasmine- zawsze mam się, z kim pośmiać. Na stołówce, kiedy już siedzieliśmy przy naszym stoliku, skorzystałam z okazji i zapytałam ich o moją nową przyjaciółkę:
- My też dostaliśmy taki sms, jak chcesz pójdziemy do niej razem po lekcjach - odpowiedziała Jasmine
- W tym tygodniu nie mam czasu, moja mama jest w szpitalu i muszę ogarnąć dom – nie ma to jak wymyślać coś na poczekaniu
- O kurde, a co jej jest?

 - Coś z wątrobą, nie chcę o tym za bardzo gadać
-OK.. rozumiemy gdyby coś zawsze jesteśmy pod ręką, wystarczy zadzwonić 
- Dziękuję;)
Austin odpowiedział mi szerokim uśmiechem, ubrudzonym sosem z chase burgera, Jasmine zatapiała swój wzrok w jak ona to mówiła „idealnych ruchach” Josha (nie pojmuje tych słów), który szedł obok naszego stolika ze swoją ekipą (jest kapitanem szkolnej drużyny koszykówki). Nie mogłam patrzeć na jej maślane oczy, wzięłam jej chudą rękę (razem z tacą ma się rozumieć, mój plan był bardzo chytry miałyśmy podejść do stolika Josha zapytać się czy możemy koło niego usiąść, miałyśmy farta na stołówce obok Austina nie było już wolnego miejsca a Josh siedział z tyłu skąd nie było widać naszego przyjaciela)  i pociągnęłam do siebie, trzymałam ją mocno tak żeby nie mogła się wyślizgnąć.
– Hej jestem Roni, a to moja koleżanka Jasmine, trochę się spóźniłyśmy i obok was nie ma już wolnych miejsc, mogłybyśmy? – spojrzałam na nią, bała się, a jej ręce stawały się mokre, ale nie dam jej teraz uciec.
Chwilę się zastanawiał, ale zgodził się żebyś my mu, właściwie im towarzyszyły. Ona sobie tam z nim gadała, ja specjalnie skończyłam szybko, żeby dołączyć do Austina (smutno mi się zrobiło, jak o nim myślałam, sam w jakimś kącie).      
Przeprosiłam go, ale on wcale nie był zły. Powiedział, że i tak nie ma żadnych szans u Jasmine i powoli oswaja się z tą myślą. Nie zaprzeczyłam. Dlaczego? Po prostu, nie lubię kłamać, nie chciałam go oszukiwać, lepiej żeby nie robił sobie nadziei, a po za tym mieć taką przyjaciółkę to prawdziwy skarb, trzeba dbać o to żeby nic jej nie zniszczyło, tym bardziej chwilowe zakochanie ( Austin nie był zbyt stały w uczuciach, takich jak miłość).

Po szkole od razu wybrałam się do Kevina, planować imprezę Nicka, ale jakoś nie mogłam się skupić cały czas myślałam o Susan, a telefon od Austina nie dawał mi pewności, że wszytko jest okej, niby u niej byli… Jonas przerwał moje myślenie:
- Co się dzieję? Jesteś jakaś nie wyraźna
- Nic, po prostu myślę cały czas o tej rozmowie z Austiniem.

- Przecież powiedział, że dostała antybiotyk i jest coraz lepiej, chcesz możemy do niej pojechać tzn. ty ja nie mogę.
– Nie, zajmijmy się organizacją najlepszej imprezy wszechczasów – odłożyłam na później myślenie o mojej przyjaciółce, a tak w ogóle, po co Austin miałby kłamać?
Wieczorem rozmawiałam z Susan, chyba tata zabije mnie za rachunek.;) Uspokoiła mnie, powiedziała, że to tylko zapalenie krtani i żebym mamę pozdrowiła (jak ja nie lubię kłamać).
Przez następne dni od wtorku do piątku, od rana do południa, Jasmine mówiła tylko o Joshu. Miałam, dość jej zakochania, ale moją głowę zajmowała tylko niespodzianka dla Nicka, na nic innego nie mam siły (jak to dobrze, że w szkole robimy banalne rzeczy, w sumie to powtarzam całą 3 gimnazjum).
Sobota była najlepszym dniem w całym moim życiu. Nick był w siódmym niebie, wszyscy byli przebrani za hipisów, we flower- power busie było stanowisko z lodami, do wyboru do koloru. Bawiliśmy się do 2 w nocy przy Lennonie, Beatlesach i.. Dżemie. Nick pokochał ten zespół.

********************************************
 W końcu się udało ;) Rozdział się pojawił i to nawet w formie jakiej chciałyśmy my, a nie w jakiej chciał blogspot ;)
Miłego czytania i jak możecie to zostawcie komentarz, powiedzcie co o tym myślicie ;)