środa, 18 lipca 2012

15. Hipisi są wśród nas

W szkole nie jest tak źle, ludzie są zazwyczaj mili i pomocni. Krótko mówiąc, jest dużo lepiej niż myślałam, że będzie. Oprócz Susan poznałam jeszcze Austina - chłopak bardzo dobrze śpiewa, taki delikatny głos, ma białe nie blond białe włosy i zawsze się uśmiecha i Jasmine - ona nigdy na nic nie narzeka, cieszy się z życia, zawsze wszystkim pomaga i ma ogromne niebieskie oczy w kolorze oceanu, spędzam z nimi 5 dni w tygodniu, więc przez te 2 tygodnie zdążyłam ich trochę poznać. W naszym trójkącie, (bo mnie to nie dotyczy) jest dziwna sytuacja, widzicie Susan zakochała się w Austinie, Austin w Jasmine, a Jasmine w takim jednym Joshu – nie lubię go za bardzo, ale ona mówi, że trzeba go lepiej poznać, żeby się zaprzyjaźnić. Na polu jak na koniec września jest bardzo gorąco, czasami nawet dochodzi do +35C, Dallas tylko w styczniu i grudniu schodzi i to nie zawsze do temperatury minusowej, ogólnie mają bardzo miły klimat. Z Kevinem, widuje się tylko w soboty, przy okazji pomagam Frankowi z matematyką, teraz już całkiem nieźle sobie radzi, muszę być dobrym nauczycielem (trzeba się jakoś dowartościować). Kiedy nie mam nic na poniedziałek, spotykam się z Jonasem- na przykład ostatnio byliśmy na meczu Texas Rangers z racji tego, że wygrali, Paul ukradł mi jeszcze parę godzin. Spędziliśmy je jedząc, chodząc tu i tam. Tak podróżując, odkryliśmy małe wzgórze, zielone pole, żółciutkie zboże, słoneczniki dojrzewające w słońcu, volkswagen w kwiatki – to, co tam zobaczyłam mną wstrząsnęło – HIPISI. Tam byli Hipisi, tacy sami jak w II połowie lat 60 i początku 70, którzy walczyli o pokój na tym zwariowanym świecie. Z tą samą nadzieją, wiarą, uśmiechem, miłością. Nie mogłam w to uwierzyć, zawsze inspirował mnie ich sposób życia, a teraz mogłam zobaczyć na własne oczy to, o czym wcześniej tylko czytałam.
Razem z Kevinem i Joe znaleźliśmy idealne miejsce na 18 urodziny Nicka, które były tydzień temu 16tego. Mieliśmy więcej czasu na organizację, bo Nick wybrał się do Los Angeles (sprawy biznesowe, że tak powiem) na cały miesiąc, wraca w ten piątek, w nocy. To taki mały zarys ostatnich tygodni.
*
"Nie będzie mnie w szkole przez cały tydzień, jestem chora:( Susan"

Trochę mnie to zdziwiło, bo wczoraj było ok, ale odpisałam jej tylko, żeby zdrowiała i poszłam do szkoły. Bez Susan jest trochę ponuro, ale mam jeszcze Austina i Jasmine- zawsze mam się, z kim pośmiać. Na stołówce, kiedy już siedzieliśmy przy naszym stoliku, skorzystałam z okazji i zapytałam ich o moją nową przyjaciółkę:
- My też dostaliśmy taki sms, jak chcesz pójdziemy do niej razem po lekcjach - odpowiedziała Jasmine
- W tym tygodniu nie mam czasu, moja mama jest w szpitalu i muszę ogarnąć dom – nie ma to jak wymyślać coś na poczekaniu
- O kurde, a co jej jest?

 - Coś z wątrobą, nie chcę o tym za bardzo gadać
-OK.. rozumiemy gdyby coś zawsze jesteśmy pod ręką, wystarczy zadzwonić 
- Dziękuję;)
Austin odpowiedział mi szerokim uśmiechem, ubrudzonym sosem z chase burgera, Jasmine zatapiała swój wzrok w jak ona to mówiła „idealnych ruchach” Josha (nie pojmuje tych słów), który szedł obok naszego stolika ze swoją ekipą (jest kapitanem szkolnej drużyny koszykówki). Nie mogłam patrzeć na jej maślane oczy, wzięłam jej chudą rękę (razem z tacą ma się rozumieć, mój plan był bardzo chytry miałyśmy podejść do stolika Josha zapytać się czy możemy koło niego usiąść, miałyśmy farta na stołówce obok Austina nie było już wolnego miejsca a Josh siedział z tyłu skąd nie było widać naszego przyjaciela)  i pociągnęłam do siebie, trzymałam ją mocno tak żeby nie mogła się wyślizgnąć.
– Hej jestem Roni, a to moja koleżanka Jasmine, trochę się spóźniłyśmy i obok was nie ma już wolnych miejsc, mogłybyśmy? – spojrzałam na nią, bała się, a jej ręce stawały się mokre, ale nie dam jej teraz uciec.
Chwilę się zastanawiał, ale zgodził się żebyś my mu, właściwie im towarzyszyły. Ona sobie tam z nim gadała, ja specjalnie skończyłam szybko, żeby dołączyć do Austina (smutno mi się zrobiło, jak o nim myślałam, sam w jakimś kącie).      
Przeprosiłam go, ale on wcale nie był zły. Powiedział, że i tak nie ma żadnych szans u Jasmine i powoli oswaja się z tą myślą. Nie zaprzeczyłam. Dlaczego? Po prostu, nie lubię kłamać, nie chciałam go oszukiwać, lepiej żeby nie robił sobie nadziei, a po za tym mieć taką przyjaciółkę to prawdziwy skarb, trzeba dbać o to żeby nic jej nie zniszczyło, tym bardziej chwilowe zakochanie ( Austin nie był zbyt stały w uczuciach, takich jak miłość).

Po szkole od razu wybrałam się do Kevina, planować imprezę Nicka, ale jakoś nie mogłam się skupić cały czas myślałam o Susan, a telefon od Austina nie dawał mi pewności, że wszytko jest okej, niby u niej byli… Jonas przerwał moje myślenie:
- Co się dzieję? Jesteś jakaś nie wyraźna
- Nic, po prostu myślę cały czas o tej rozmowie z Austiniem.

- Przecież powiedział, że dostała antybiotyk i jest coraz lepiej, chcesz możemy do niej pojechać tzn. ty ja nie mogę.
– Nie, zajmijmy się organizacją najlepszej imprezy wszechczasów – odłożyłam na później myślenie o mojej przyjaciółce, a tak w ogóle, po co Austin miałby kłamać?
Wieczorem rozmawiałam z Susan, chyba tata zabije mnie za rachunek.;) Uspokoiła mnie, powiedziała, że to tylko zapalenie krtani i żebym mamę pozdrowiła (jak ja nie lubię kłamać).
Przez następne dni od wtorku do piątku, od rana do południa, Jasmine mówiła tylko o Joshu. Miałam, dość jej zakochania, ale moją głowę zajmowała tylko niespodzianka dla Nicka, na nic innego nie mam siły (jak to dobrze, że w szkole robimy banalne rzeczy, w sumie to powtarzam całą 3 gimnazjum).
Sobota była najlepszym dniem w całym moim życiu. Nick był w siódmym niebie, wszyscy byli przebrani za hipisów, we flower- power busie było stanowisko z lodami, do wyboru do koloru. Bawiliśmy się do 2 w nocy przy Lennonie, Beatlesach i.. Dżemie. Nick pokochał ten zespół.

********************************************
 W końcu się udało ;) Rozdział się pojawił i to nawet w formie jakiej chciałyśmy my, a nie w jakiej chciał blogspot ;)
Miłego czytania i jak możecie to zostawcie komentarz, powiedzcie co o tym myślicie ;)

4 komentarze:

  1. Boski :D ale loczek i Dżem aha xP


    +Zapraszam do mnie mn.:http://icant1d.blogspot.de/ & http://cantyoufeelthechange1d.blogspot.de/
    Much love :** x

    OdpowiedzUsuń
  2. eeeeee... myślałam że opiszecie trochę tą imprezę ;p a nie 2 zdania!;p czekam na kolejny!:) i przypominam http://i-remember-the-past.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytałam przed chwilą całość i podzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami. Chciałam od razu zaznaczyć, że jest to moja subiektywna opinia ;)
    Niestety bardzo nie lubię pierwszej osoby w opowiadaniach. chyba nie potrafię ich czytać. jednak przełamałam się, aby sprawdzić czy Kewiniątko słusznie twierdzi, że nie jest to dobre opowiadanie, zaskoczę Cię moja droga, ale jestem oczarowana postacią Roni. Jest niebanalna i pełna zagadek, co podoba się nie tylko Kevinowi ;)
    bardzo żałuję, że tak rzadko pojawiają się opisy, a jest mnóstwo dialogów. dajcie nam dziewczyny rozwijać wyobraźnię.
    bardzo spodobał mi się pomysł z korepetycjami ;)
    i przeogromny plus (jestem naprawdę pod dużym wrażeniem) Waszej znajomości w wielu dziedzinach (motoryzacja, znajomość nowego jorku, musicale i muzea)!
    całość pisałam do Was obu dziewczyny, bo nie wiem co która napisała i jak to u Was działa.
    tak samo jak mufaska91 jestem rozczarowana krótkim opisem imprezy, bo naprawdę mogła być bardzo interesująca. sama bym się na taką wybrała. :)
    i jeszcze Beatlesi! <3333
    pozdrawiam Was bardzo gorąco i zapraszam do siebie ;)
    another-story-about-adrienne.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za wszystkie opinie:)
      + zaczynamy pisać kolejny rozdział możliwe że pojawi się jeszcze w lipcu;)
      Patrycja w swoim imieniu i Ani;D

      Usuń