-Negatywny... negatywny... -dzisiejszy dzień stał pod
znakiem płaczu, ale tym razem były to łzy ulgi. Ogromny kamień spadł mi z
serca. Joe'mu chyba też, kiedy usłyszał moje słowa jego mięśnie się rozluźniły,
a on jeszcze mocniej przytulił mnie do siebie.
-Dzięki Bogu. -Jedną ręką trzymał mnie za tył głowy, a drugą
gładził moje plecy. Emocje zaczęły ze mnie uchodzić i przez chwilę miałam wrażenie,
że się przewrócę. -chodź, położysz się, za dużo emocji jak na jeden raz.
Nie sądziłam, że stres związany z tym testem będzie tak
duży. Nie sądziłam, że będę tak zmęczona po nim, powinnam skakać pod sufit, w
końcu wynik okazał się dla nas korzystny, a jednak zamiast tego płaczę.
Położyłam się na łóżku, a Joe okrył mnie kocem.
-Dziękuję, za wszystko. I jeszcze raz przepraszam. Nawet nie
wiesz jak podle się czuję z tym, że Cię wykorzystałam.
-Ron, nie masz, za co dziękować, ani przepraszać, chyba już
to omówiliśmy.
-Mam, Joe, gdybym Cię nie przymusiła, nie doszłoby do tego,
nie uprawiałbyś seksu bez zabezpieczenia, i nie martwiłbyś się czy nie
przyczyniłeś się do wzrostu populacji w tym mieście.
-Przestań, gdybym nie wypił paru drinków za dużo,
pamiętałbym żeby założyć prezerwatywę. Już Ci mówiłem, gdybym tego nie chciał,
to by do tego nie doszło. Prześpij się może, to pozwoli Ci się uspokoić,
spojrzeć na to z innej strony.
Kiwnęłam tylko głową i przymknęłam oczy. Joe mówił jeszcze
coś o tym, że zatrzaśnie za sobą drzwi, chwała najwyższemu za amerykańskie
zamki w drzwiach, i że przyjdzie do mnie jutro, bo chciałby porozmawiać, ale
nie chce mnie męczyć. Wymruczałam coś w stylu "ok, dziękuję",
poczułam jeszcze jego usta na moim czole i odpłynęłam do krainy snów.
[oczyma Joe'go]
Ta cała sytuacja była przerażająca, sam nie wiedziałem, co
zrobić, wiedziałem tylko, że niezależnie od wyniku testu nie mogę zostawić Roni
samej. Stan, w jakim ją znalazłem... nie wiedziałem jak się zachować, z jednej
strony miałem ochotę krzyczeć, w końcu tu chodziło też o moje życie, ale wiedziałem,
że jej skomplikowałoby się jeszcze bardziej gdyby okazało się, że wpadliśmy. Nie
uśmiechało mi się bycie tatusiem w wieku 19 lat, ale jednego byłem pewien, nie
zostawiłbym jej samej. Rodzice całe życie wpajali mi pewne zasady i wartości,
chyba tylko dzięki ich wysiłkowi udało mi się dzisiaj niczego nie spieprzyć. Tylko,
co ja mam teraz powiedzieć Kevinowi? Że co, że przespałem się z jego
przyjaciółką i dlatego ona go unika? Wiem, że zasługuje na prawdę, ale nie mogę
tego powiedzieć zanim nie porozmawiam z Weroniką, na spokojnie, jeśli się tak w
ogóle da. Wszedłem do domu, miałem nadzieję przemknąć się cichaczem do pokoju i
spróbować się zrelaksować po tym dniu pełnym wrażeń. I prawie mi się udało,
niestety prawie robi wielką różnicę.
-I co? Powiedziała Ci coś?
-Mam dobre wieści. Roni nie jest wiatropylna.
-Bardzo zabawne, akurat to, że nie jest w ciąży to
wiedziałem. Ale dlaczego tak się zachowała? Powiedziała Ci coś?
-Niewiele, ale jutro spróbuję ją przekonać żeby z tobą
porozmawiała. Teraz jeśli pozwolisz, pójdę do siebie.
[oczyma Kevina]
Po tym jak Joe nas zostawił, wróciliśmy z Nickiem do domu.
Miałem mu pomóc przy pakowaniu, bo jutro wieczorem wyjeżdża w trasę z "The
Administration", wróci na kilka dni na święta, a później ma koncerty
zaplanowane do marca. Cieszę się, że mnie zaciągnął do pomocy, choć powiedzmy
sobie szczerze, wcale jej nie potrzebuje, ale dzięki temu mogę na chwilę
zapomnieć o całej sytuacji z Roni. Nie mogę zrozumieć jej zachowania. Tak po
prostu uciekła, nie próbowała niczego wyjaśnić, to naprawdę nie w jej stylu,
nie z taką osobą się zaprzyjaźniłem. Zawsze powtarzała, że problemom trzeba
stawić czoła inaczej będą rosły i w końcu nas zniszczą.
-O czym myślisz?
-A jak sądzisz?
-O Roni?
-To aż tak oczywiste? -Nick tylko wzruszył ramionami i wrócił do sortowania skarpetek -jej zachowanie przez ostatnie tygodnie było
jakieś dziwne, możesz myśleć, że jej nie znam tak na prawdę, ale to nie prawda,
znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że to nie była prawdziwa ona. Coś się stało, i nie chodzi tu o te głupie artykuły.
-Pomyślałeś, że może dla niej nie są takie głupie?
-Nick, tu nie o to chodzi. Chodzi o to, że ona nie ucieka
przed problemami. Musiało się coś stać, coś, o czym ona nie chce mi powiedzieć.
-Jeśli naprawdę Ci na niej zależy to nie naciskaj. Czytałeś
list. Daj jej trochę czasu. Może jak sobie poukłada wszystko na spokojnie to Ci
to wyjaśni. Poza tym zawsze możesz mieć nadzieję, że Joe się czegoś dowie.
Już nic nie odpowiedziałem, zająłem się składaniem koszul
Nicka. Może on ma racje, może powinienem dać jej trochę czasu, ale to jest
takie trudne. Kocham ją jak siostrę, nie mogę znieść myśli, że już więcej nie
będziemy rozmawiać, wygłupiać się, że nie pójdziemy razem na żaden mecz. To nie
może się tak skończyć. Dowiem się dlaczego się tak zachowała.
Po jakiejś godzinie wrócił Joe. Jak tylko usłyszałem
zamykanie drzwi frontowych od razu jak oparzony wybiegłem z pokoju
-I co?
-Mam dobre wieści. Roni nie jest wiartopylna.
-Bardzo zabawne, akurat to, że nie jest w ciąży to
wiedziałem. Ale dlaczego tak się zachowała? Powiedziała Ci coś?
-Niewiele, ale jutro spróbuję ją przekonać żeby z tobą
porozmawiała. Teraz jeśli pozwolisz, pójdę do siebie.
To było dziwne. Dziwniejsze niż zwykle.
****************************
Zgodnie z tym co obstawiała większość, Roni nie jest w ciąży. Trochę mi przykro że nikt nie brał tego pod uwagę, no cóż trudno, następnym razem postaram się bardziej :p