piątek, 10 maja 2013

32a. Zaskakująca decyzja

Od Pati: Wreszcie jest! Przepraszam,że tak długo ale nauka i testy mnie przytłoczyły. Mam nadzieję,że wam sie podoba. To pierwsza wersja historii:)


Był piękny sobotni dzień, kiedy Joe wyjechał wózkiem inwalidzkim po raz pierwszy na zewnątrz od 3 tygodni. Przed szpitalem czekały fanki z kwiatami. O dziwo nie oczekiwały zdjęć czy autografów chciały tylko spędzić z nim czas. To, co zrobiły było wspaniałym gestem, Joe był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Kto by pomyślał, że człowiek może tyle zrobić dla drugiego zwykła rozmową. Joe powoli odzyskiwał swój przed wypadkowy stan psychiczny... Zaczął nawet żartować - a to po takim szoku znaczyło bardzo dużo. Niestety rehabilitacja nie dawała jak na razie rezultatów i wygląda na to, że Danger swojej części fizycznej nie poskłada tak prędko.
              
Wieczorem jak zwykle od dłuższego czasu gościłam u państwa Jonas. Dziś, co ciekawe zastałem w nim tylko Franka, który oglądał Irona Mana (to chyba jakiś film rodzinny bo wszyscy go kochają)
-Gdzie wszystkich wywiało?- rzuciłam
- Poszli do Disneya. Chcesz popcornu?
- Nie dziękuje. Po co tam poszli? - byłam zdziwiona tym bardziej, że Kevin nic nie mówił.
-Nie wiem, jak wróciłem ze szkoły to już ich nie było tylko zostawili mi obiad i kartkę na stole. A obiad chcesz?
- Nie nie …. hhmm ciekawe...lepiej powiedz jak tam matma?
- hahaha na D* wyciągnę.- Frank miał niesamowite poczucie humoru, co za pewne było sprawką Joe'go.
Nasza rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu, z którego dobiegał głos Susan.. i jeden z jej tonów głosu, którego nienawidziłam i nie umiałam opisać.
-Susan?! Co..
-Przyjedź natychmiast do Jasmine..masz 5 minut to bardzo ważne...
- Co się dzieję???- Susan nie usłyszała już pytania, rozłączyła się zaraz po podaniu mi informacje gdzie mam się pojawić.
-Frank muszę iść, powiedz proszę Kevinowi żeby do mnie zadzwonił
- Ok powiem trzymaj się, siostra! – uśmiechnęłam się i wybiegłam szybko z ich domu, wsiadłam za mojego Forda i za jakieś 3 minut byłam już pod domem Jasmine.
- Choć szybko- na podjedzie czekała Monica - dziewczyna Jess (może to nie jest odpowiedni czas na opisywanie jej osoby ale bardzo ją lubiłam zawsze miała podwinięte do kostek spodnie w różnych kolorach i koszule jakie byś nie chciała, uwielbiała Bon Ivera i Irona Mana – to chyba już amerykańska tradycja) szybko zaprowadziła mnie do domu
-Boże Monica, o co do cholery chodzi??!!
-Za chwilę się wszystkiego dowiesz...
W pokoju Jasmine była jego właścicielka, Susan i Austin ...Austin z dwoma walizkami w rękach...
- Austin...- milczenie trwało jakieś 5 minut, ale wreszcie nasz rodzynek się odezwał
- Dostałem stypendium (aha chyba się zapomniałam pochwalić, że Austin był od nas 2 lata starszy) wylatuje dziś do Sydney …
-Do Sydney??? Przecież to w Australii jest.. znowu nikt nie miał nic do powiedzenia
- Nie masz mi tego za złe? – w końcu Austin odważył się zapytać
-Nie ..mam ci za złe, że teraz się tego dowiadujemy..
- Wczoraj zadzwoniła do mnie pani Brown powiedziała, że wysłała moje badania do collegu w Australii i że są gotowi dać mi stypendium na rok. Odpowiedzieć musiałem dać wczoraj wieczorem. Sam dowiedziałem się późno
-Dobra, już dobra, ale i tak nie wybaczę ci tego, że nas zostawiasz- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Lotnisko w Dallas było dziś wyjątkowo spokojne. Samolot Austina wyleciał dokładnie o 20. Dopiero, gdy odleciał zdałam sobie sprawę z tego jak ważny dla mnie był. Był po Kevinie najcudowniejszym chłopakiem na świecie. Nie było takiego drugiego. Był wyrozumiały, ciepły, zabawny, uczciwy… można o nim powiedzieć same dobre rzeczy, nigdy się na nim nie zawiodłam.
  Obróciłam się w stronę dziewczyn i rodziny Austina. Wszyscy płakali ale wydaję mi się, że były to łzy szczęścia...
***
-Kevin, po co byliście w Disney'u?
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Mamy niezłe zamieszanie. Zakończyliśmy z nimi współpracę, ale straciliśmy wszystkie prawa do utworów...chcą nam nawet zabrać Big Roba...muszę kończyć jesteśmy teraz u prawnika. Nie mów o niczym Joe’mu. Kocham cię, trzymaj się

D – w USA nie ma ocen jako liczb są litery. Litera D to u nas ocena 2.