poniedziałek, 25 marca 2013

31. A little bit longer...



Postanowiłam udowodnić Joe'mu, że fani go kochają i zrobić mu niespodziankę .Potrzebowałam jednak pomocy, ale najpierw musiałam zgarnąć z domu Jonasów kilka rzeczy, miałam klucze, więc nie stanowiło to jakiś trudności. Poprosiłam o pomoc Nicka i Jake'a, tego ochroniarza, który mi szew zerwał, w końcu fani a szczególnie fanki bywają nieobliczalni, więc ochrona była konieczna. 
Wyszłam przed szpital, gdzie, jak co dzień zgromadziło się mnóstwo wielbicieli Jonasów czekając na jakiekolwiek wieści o Josephie. Postanowiłam najpierw powiedzieć im, co chcę zrobić,żeby nie było zbyt dużego chaosu . Po krótkiej chwili, kiedy przekazywały między sobą, o co mi chodzi (są na prawdę zgranym fandomem ), mogliśmy zacząć. Każda z dziewczyn chciała przekazać coś Joemu, ale musieliśmy się ograniczyć do kilkunastu osób, bo kamera nie miała aż tak dużej pamięci (mimo, że miała sporą, to nie starczyłoby na wszystkie fanki). Kiedy skończyłam nagrywać, ze szpitala wyszli Nick i Jake. Kiedy oni podążali w moim kierunku, ja skierowałam kamerę na siebie
-Jak widzisz, twoi fani są z tobą niezależnie od wszystkiego. I mają dla ciebie jeszcze jeden prezent.- w tym momencie Nick zaczął grać na gitarze, a ja skierowałam kamerę na tłum, który zgodnie zaczął śpiewać:
Got the news today
Doctors said YOU had to stay
A little bit longer and YOU'll be fine

When YOU thought it'd all been done
When YOU thought it'd all been said
A little bit longer and YOU'll be fine

But WE don't know what WE got until it's gone
And WE don't know what it's like to feel so low
And every time you smile you laugh, you glow

You don't even know
You don't even know

All this time goes by
Still no reason why
A little bit longer and YOU'll be fine
Waiting on a cure
But none of them are sure
A little bit longer and YOU'll be fine

But WE don't know what WE got until it's gone
And WE don't know what it's like to feel so low
And every time you smile you laugh, you glow

You don't even know no, no
You don't even know no, no
You don't even know no, no

Yeah !

But WE don't know what WE got until it's gone
And WE don't know what it's like to feel so low
And every time you smile you laugh, you glow

You don't even know Yeah Oh Yeah Oh Yeah, Yeah
You don't even know, know, know

So we'll wait until kingdom come
All the highs and lows are gone
A little bit longer and WE'll be fine

Kiedy tłum skończył śpiewać znowu skierowałam kamerę na siebie.
-Czy teraz uwierzysz w to jak bardzo twoi fani cię wspierają i kochają?

Kiedy wróciliśmy do sali Kevin podłączył kamerkę do iPada, znaczy nie wiem, co dokładnie zrobił, w każdym razie filmik się tam wyświetlił. Trzymał urządzenie nad głową Joe'go, bo jego ruchy były bardzo ograniczone i włączył odtwarzanie. Po chwili po twarzy Joe'go pociekły łzy a ja usłyszałam od Dangera ciche "Dziękuję". Najbardziej szczere i najpiękniejsze "dziękuje" jakie w życiu słyszałam...

********************************

Rozdział bardzo krótki, ale musiał być osobno. Mam nadzieję że z kolejnym rozdziałem pójdzie nam trochę lepiej i nie będzie przestoju. Wesołego Jajeczka i PomPomiastej Wielkanocy ;)
A poważnie to spokojnych Świąt. 

poniedziałek, 4 marca 2013

30. Uszkodzenia



-Złamany kręgosłup, poważne obrażenia wewnętrzne, połamane obie nogi i ręka, a na dodatek jeszcze ta dziwna śpiączka. Roni, ja się boję, że on z tego nie wyjdzie- Kevin rozkleił się jak małe dziecko, nie dziwię mu się, pewnie gdyby chodziło o mojego brata też bym tak zareagowała- a nawet jeśli, to przecież on się załamie.
-Kevin, wszystko będzie dobrze. Śpiączka farmakologiczna, tak?
-Tak
-To dla niego lepiej, lekarzom wprowadzenie go w stan śpiączki pomoże w leczeniu, pewnie bali się obrzęku mózgu, a w ten sposób jego mózg może się zregenerować. Złamany kręgosłup też jeszcze niczego nie przesądza, najważniejsze jest, że rdzeń kręgowy nie jest uszkodzony.
Po moich słowach Kevinowi trochę ulżyło, choć i tak nie potrafił ukryć swoich uczuć. A niestety musiał, nie mogliśmy przecież powiedzieć Bonusowi jaka jest prawda. Martwiłam się o Joego, oczywiście, że sie martwiłam, przez ostatnie kilka tygodni bardzo się zakumplowaliśmy. Na razie jednak wiedziałam, że nie pomogę mu. Postanowiłam nie namawiać rodziców chłopaków żeby wrócili do domu na noc, w zamian zaproponowałam pani Denise, że zabiorę Frankiego do siebie, żeby mogła skupić się na jednym synu. Kevin chciał nas odwieźć, ale uznałam, że bezpieczniej będzie dla nas, jeśli pojedziemy taksówką. Oczywiście niedane mi było za nią zapłacić. K2 dał Frankiemu pieniądze i powiedział, że pod żadnym pozorem ma mi nie pozwalać płacić.
Dałam młodemu mój t-shirt do spania, i położyłam u mnie w pokoju, nawet szybko zasnął. Z rodzicami ustaliliśmy, że zostaną w domu do końca tygodnia, bo i tak z lekcji nic nie wyniosę i tak. Kiedy wróciliśmy miałam ochotę wycałować Austina, i pewnie gdyby tu był to bym to zrobiła. Włamał się do mojej szafki (znał szyfr), zabrał z niej moje rzeczy w tym kluczyki i przywiózł mój samochód do domu. Położyłam się na materacu, niby mamy pokój gościnny, ale jest w nim "przechowalnia", więc wolałam położyć się u siebie. W nocy Bonus obudził się z krzykiem, ale po krótkiej rozmowie zasnął znowu. Musiałam mu obiecać, że go nie zostawię i że będę przy nim przez całą noc. No pięknie, dopiero Kevin wybaczył mi, że spałam z jednym jego bratem, a ja już ląduję w łóżku z kolejnym. Pocieszam się tylko tym, że tym razem nie będzie miał mi tego za złe.
Rano pomogłam mamie przygotować stos kanapek dla państwa Jonas, dostałam kawę w termosie, bo mama stwierdziła, że ta szpitalna nikogo na nogi nie postawi. Kiedy Frankie wstał zjedliśmy razem śniadanie i pojechaliśmy do szpitala. Do rodzinnego grona dołączył w nocy Nick, wszyscy wyglądali na bardzo zmęczonych. Po moich namowach pan Jonas i Nick pojechali do domu przespać się chwilę, Kevin i pani Denise byli nieugięci. W sumie to Kevin został chyba ze względu na mamę, no i na mnie. Napisał mi wczoraj, że chciałby szczerze porozmawiać. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej trochę obawiam tej rozmowy. Nie tak jak tej sprzed miesiąca oczywiście, bo dał mi wczoraj odczuć, że już nie chowa urazy, ale wciąż... Nie wiem, co mu powiedzieć, zwykłe przepraszam chyba nie wystarczy.
Joe jest w śpiączce od 3 dni, lekarze dzisiaj chcą go zacząć wybudzać, ale mówią, że prawdopodobnie przytomność odzyska dopiero jutro. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, znaczy, że nie wystąpią jakieś dodatkowe komplikacje, bo to, że nie będzie dobrze to wiem. Do poniedziałku przejęłam funkcję gosposi w domu Jonasów. Gotuję, by mieć pewność, że każdy zjadł śniadanie i obiad. No dobra, przesadziłam z tym gotuję, bo większość przygotowuje mama, ja tylko podgrzewam. Do szpitala zaglądam rzadko, jestem tam codziennie, ale tylko na jakąś godzinę, i nie tyle dla Joego, bo jemu nie pomogę, ale dla jego rodziny. Martwię się o panią Jonas. Ona najbardziej to przeżywa. Powiedziała mi, że jedyną jej pociechą w tym wszystkim jest to, że w końcu Kevin jest szczęśliwy. Tak, jesteśmy z K2 oficjalnie parą. Kev napisał o mnie nawet tweeta "w trudnych chwilach dobrze jest mieć obok kogoś bliskiego. Dziękuję W." Pewnie niektórych zszokowała ta wiadomość, wiem, że osoby postronne twierdziły nawet, że "to bardzo niestosowne ze strony Kevina zajmować się własnymi przyjemnościami, kiedy jego brat walczy o życie", ale cała ta sytuacja wyszła tak naturalnie, że nie mogliśmy inaczej.

Joe się obudził, i z tego, co pisał mi Kevin to właśnie mieli mu powiedzieć jaki jest jego stan. Kiedy weszłam do sali usłyszałam załamany głos Joego
-To nie możliwe... Powiedzcie, że to nie prawda, że to wasz głupi żart- w pokoju był Nick i Kevin, rodzice zabrali Frankiego do bufetu, żeby nie słyszał tej rozmowy.
-Przykro mi Joe- Kevin smutno się do mnie uśmiechnął, kiedy do niego podeszłam i usiadłam mu na kolanach.
-Będzie dobrze, możesz mi teraz nie wierzyć, ale zobaczysz, że wszystko się ułoży
-Co ty pieprzysz Roni, sama w to nie wierzysz, przecież to dla mnie koniec... Ja nie umiem nic poza śpiewaniem. To koniec
-O czym ty mówisz, jesteś piosenkarzem, nie primabaleriną, nogami nie śpiewasz, a z tego co słyszę to twój głos ma się całkiem dobrze.- może nie byłam zbyt miła, ale wolałam żeby był wściekły niż załamany. Miał w sobie zbyt dużo emocji, i musiał je jakoś wyładować. -weź się w garść, nie możesz sie poddać.
-I co sądzisz, że tak po prostu wyjadę sobie na scenę? Widać, że nie masz pojęcia jak to wygląda.
-Joe, opanuj się trochę, Roni stara się pomóc, nie musisz jej obrażać.
-W porządku Kev. Masz rację Joe, nigdy nie widziałam waszego występu na żywo, ale wiem jedno. Wasi fani mają w nosie czy stoisz, siedzisz, czy leżysz na tej scenie. Oni przychodzą tam żeby posłuchać jak śpiewasz, a nie po to żeby zobaczyć jakieś głupie show, gdzie skaczesz przez statyw. Na prawdę tak nisko cenisz swoich fanów Joe? Sądzisz, że cię opuszczą, bo nie możesz chodzić? A czy opuścili was, kiedy Nick ujawnił, że na cukrzycę? Fani kochają was za głos, za uczucia, które wkładacie w każdą piosenkę. Oni Cię kochają Joe, nie ważne co się stanie. Będą w ciebie wierzyć i kochać cię tak samo mocno nawet jeśli będziesz na wózku!


**************************
napisanie tego rozdziału zajęło mi 1,5miesiąca, a pewnie zajęłoby mi jeszcze dłużej, gdyby nie pomoc Kamy (która teraz nawet nie chce wejść na bloga ;p). Czekamy na szczere opinie, mówcie co wam się podoba, a co nie. Każda opinia, nawet ta nieprzychylna nas cieszy, bo to znaczy że kogoś obchodzi to co piszemy.
I tak, jestem niedobra że przerwałam ostatnio w takim momencie, ale chciałam żebyście się pomartwili o Joego jeszcze troszkę ;)

#RIPSofiaKoch