-Złamany
kręgosłup, poważne obrażenia wewnętrzne, połamane obie nogi i ręka, a na
dodatek jeszcze ta dziwna śpiączka. Roni, ja się boję, że on z tego nie
wyjdzie- Kevin rozkleił się jak małe dziecko, nie dziwię mu się, pewnie gdyby
chodziło o mojego brata też bym tak zareagowała- a nawet jeśli, to przecież on
się załamie.
-Kevin,
wszystko będzie dobrze. Śpiączka farmakologiczna, tak?
-Tak
-To dla
niego lepiej, lekarzom wprowadzenie go w stan śpiączki pomoże w leczeniu,
pewnie bali się obrzęku mózgu, a w ten sposób jego mózg może się zregenerować.
Złamany kręgosłup też jeszcze niczego nie przesądza, najważniejsze jest, że
rdzeń kręgowy nie jest uszkodzony.
Po moich
słowach Kevinowi trochę ulżyło, choć i tak nie potrafił ukryć swoich uczuć. A
niestety musiał, nie mogliśmy przecież powiedzieć Bonusowi jaka jest prawda.
Martwiłam się o Joego, oczywiście, że sie martwiłam, przez ostatnie kilka
tygodni bardzo się zakumplowaliśmy. Na razie jednak wiedziałam, że nie pomogę
mu. Postanowiłam nie namawiać rodziców chłopaków żeby wrócili do domu na noc, w
zamian zaproponowałam pani Denise, że zabiorę Frankiego do siebie, żeby mogła
skupić się na jednym synu. Kevin chciał nas odwieźć, ale uznałam, że
bezpieczniej będzie dla nas, jeśli pojedziemy taksówką. Oczywiście niedane mi
było za nią zapłacić. K2 dał Frankiemu pieniądze i powiedział, że pod żadnym
pozorem ma mi nie pozwalać płacić.
Dałam
młodemu mój t-shirt do spania, i położyłam u mnie w pokoju, nawet szybko
zasnął. Z rodzicami ustaliliśmy, że zostaną w domu do końca tygodnia, bo i tak
z lekcji nic nie wyniosę i tak. Kiedy wróciliśmy miałam ochotę wycałować
Austina, i pewnie gdyby tu był to bym to zrobiła. Włamał się do mojej szafki
(znał szyfr), zabrał z niej moje rzeczy w tym kluczyki i przywiózł mój samochód
do domu. Położyłam się na materacu, niby mamy pokój gościnny, ale jest w nim
"przechowalnia", więc wolałam położyć się u siebie. W nocy Bonus
obudził się z krzykiem, ale po krótkiej rozmowie zasnął znowu. Musiałam mu
obiecać, że go nie zostawię i że będę przy nim przez całą noc. No pięknie,
dopiero Kevin wybaczył mi, że spałam z jednym jego bratem, a ja już ląduję w
łóżku z kolejnym. Pocieszam się tylko tym, że tym razem nie będzie miał mi tego
za złe.
Rano
pomogłam mamie przygotować stos kanapek dla państwa Jonas, dostałam kawę w
termosie, bo mama stwierdziła, że ta szpitalna nikogo na nogi nie postawi.
Kiedy Frankie wstał zjedliśmy razem śniadanie i pojechaliśmy do szpitala. Do
rodzinnego grona dołączył w nocy Nick, wszyscy wyglądali na bardzo zmęczonych.
Po moich namowach pan Jonas i Nick pojechali do domu przespać się chwilę, Kevin
i pani Denise byli nieugięci. W sumie to Kevin został chyba ze względu na mamę,
no i na mnie. Napisał mi wczoraj, że chciałby szczerze porozmawiać. Z jednej
strony się cieszę, ale z drugiej trochę obawiam tej rozmowy. Nie tak jak tej
sprzed miesiąca oczywiście, bo dał mi wczoraj odczuć, że już nie chowa urazy,
ale wciąż... Nie wiem, co mu powiedzieć, zwykłe przepraszam chyba nie
wystarczy.
Joe jest
w śpiączce od 3 dni, lekarze dzisiaj chcą go zacząć wybudzać, ale mówią, że
prawdopodobnie przytomność odzyska dopiero jutro. Mam nadzieję, że wszystko
będzie dobrze, znaczy, że nie wystąpią jakieś dodatkowe komplikacje, bo to, że
nie będzie dobrze to wiem. Do poniedziałku przejęłam funkcję gosposi w domu Jonasów.
Gotuję, by mieć pewność, że każdy zjadł śniadanie i obiad. No dobra,
przesadziłam z tym gotuję, bo większość przygotowuje mama, ja tylko podgrzewam.
Do szpitala zaglądam rzadko, jestem tam codziennie, ale tylko na jakąś godzinę,
i nie tyle dla Joego, bo jemu nie pomogę, ale dla jego rodziny. Martwię się o
panią Jonas. Ona najbardziej to przeżywa. Powiedziała mi, że jedyną jej
pociechą w tym wszystkim jest to, że w końcu Kevin jest szczęśliwy. Tak,
jesteśmy z K2 oficjalnie parą. Kev napisał o mnie nawet tweeta "w trudnych chwilach dobrze jest mieć obok kogoś bliskiego.
Dziękuję W." Pewnie niektórych zszokowała ta wiadomość, wiem, że osoby
postronne twierdziły nawet, że "to bardzo niestosowne ze strony Kevina
zajmować się własnymi przyjemnościami, kiedy jego brat walczy o życie",
ale cała ta sytuacja wyszła tak naturalnie, że nie mogliśmy inaczej.
Joe się obudził, i z tego, co
pisał mi Kevin to właśnie mieli mu powiedzieć jaki jest jego stan. Kiedy
weszłam do sali usłyszałam załamany głos Joego
-To nie możliwe... Powiedzcie, że
to nie prawda, że to wasz głupi żart- w pokoju był Nick i Kevin, rodzice
zabrali Frankiego do bufetu, żeby nie słyszał tej rozmowy.
-Przykro mi Joe- Kevin smutno się
do mnie uśmiechnął, kiedy do niego podeszłam i usiadłam mu na kolanach.
-Będzie dobrze, możesz mi teraz
nie wierzyć, ale zobaczysz, że wszystko się ułoży
-Co ty pieprzysz Roni, sama w to
nie wierzysz, przecież to dla mnie koniec... Ja nie umiem nic poza śpiewaniem.
To koniec
-O czym ty mówisz, jesteś
piosenkarzem, nie primabaleriną, nogami nie śpiewasz, a z tego co słyszę to
twój głos ma się całkiem dobrze.- może nie byłam zbyt miła, ale wolałam żeby
był wściekły niż załamany. Miał w sobie zbyt dużo emocji, i musiał je jakoś
wyładować. -weź się w garść, nie możesz sie poddać.
-I co sądzisz, że tak po prostu
wyjadę sobie na scenę? Widać, że nie masz pojęcia jak to wygląda.
-Joe, opanuj się trochę, Roni
stara się pomóc, nie musisz jej obrażać.
-W porządku Kev. Masz rację Joe,
nigdy nie widziałam waszego występu na żywo, ale wiem jedno. Wasi fani mają w
nosie czy stoisz, siedzisz, czy leżysz na tej scenie. Oni przychodzą tam żeby
posłuchać jak śpiewasz, a nie po to żeby zobaczyć jakieś głupie show, gdzie
skaczesz przez statyw. Na prawdę tak nisko cenisz swoich fanów Joe? Sądzisz, że
cię opuszczą, bo nie możesz chodzić? A czy opuścili was, kiedy Nick ujawnił, że
na cukrzycę? Fani kochają was za głos, za uczucia, które wkładacie w każdą
piosenkę. Oni Cię kochają Joe, nie ważne co się stanie. Będą w ciebie wierzyć i kochać cię tak samo mocno nawet jeśli będziesz na wózku!
**************************
napisanie tego rozdziału zajęło mi 1,5miesiąca, a pewnie zajęłoby mi jeszcze dłużej, gdyby nie pomoc Kamy (która teraz nawet nie chce wejść na bloga ;p). Czekamy na szczere opinie, mówcie co wam się podoba, a co nie. Każda opinia, nawet ta nieprzychylna nas cieszy, bo to znaczy że kogoś obchodzi to co piszemy.
I tak, jestem niedobra że przerwałam ostatnio w takim momencie, ale chciałam żebyście się pomartwili o Joego jeszcze troszkę ;)
#RIPSofiaKoch
**************************
napisanie tego rozdziału zajęło mi 1,5miesiąca, a pewnie zajęłoby mi jeszcze dłużej, gdyby nie pomoc Kamy (która teraz nawet nie chce wejść na bloga ;p). Czekamy na szczere opinie, mówcie co wam się podoba, a co nie. Każda opinia, nawet ta nieprzychylna nas cieszy, bo to znaczy że kogoś obchodzi to co piszemy.
I tak, jestem niedobra że przerwałam ostatnio w takim momencie, ale chciałam żebyście się pomartwili o Joego jeszcze troszkę ;)
#RIPSofiaKoch
#RIPSofiaKoch [*]
OdpowiedzUsuńco do rozdziału to trochę chaotycznie, nie za bardzo się połapałam w tym wszystkim... bo co w końcu jest z Joe? z rozmowy wynika że nie będzie mógł chodzić? ale nie wyjaśniłyście tego do końca, a co z Roni i Kevinem? nie mogłyście dokładnie opisać ich rozmowy?;/
Roni powiedziała Joemu prawdę o fanach !
czekam na kolejny ;*
też jestem w małym szoku, że w końcu są parą. i słodką sielankę popsułyście im teraz wózkiem Joe'go. ale jeśli chcecie, to ja się nim zajmę! chętnie przygarnę go pod swoje skrzydła. strasznie żal mi tego chłopaka.
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na nowy! :)
o matko ! jak dobrze, że nie zabiłyście Joego !!! trafiłam niedawno na Waszego bloga i dopiero dzisiaj miałam czas przeczytać wszystkie rozdziały! z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (oby nie ostatni :) )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam