poniedziałek, 22 października 2012

23. Test (...)



[Oczyma Kevina]
Roni nie odzywa się do mnie od jakiś 2 tygodni, wiem, że coś się stało, ale nie mogę z niej wydusić co. Wmawia mi, że ma dużo nauki, w sumie to może być prawda, bo odpuściła korepetycje młodego, ale nie wierzę, że nie znajdzie ani chwili żeby się ze mną spotkać, albo chociaż online pogadać. Zaczęło się od Halloween, od tamtego czasu coraz bardziej się ode mnie odsunęła, nie chciała nawet spędzić ze mną urodzin.
-Mogę wejść?
-Przecież już wszedłeś
-Ta, wiem, po prostu chciałem zwrócić twoją uwagę, gapisz się na te skarpetki, jakbyś miał tam co najmniej klucz do rozszyfrowania Enigmy
-Bardzo zabawne Joe, naprawdę, boki zrywać.
-Kev, co się dzieje?
-Sam chciałbym wiedzieć. Ron się nie odzywa, unika mnie.
-Porozmawiaj z nią
-Czy ty nie słyszałeś, co powiedziałem? Próbowałem. Ale ona mnie unika.
-Może po prostu to zamieszanie wokół Ciebie ją przytłacza? Wiesz, te artykuły, co się ukazały ostatnio, może nie chce być w gazetach jako „przyjaciel/kochanek” Kevina Jonasa?
-Sądzisz, że ja chcę żeby tak o niej pisali? Sądzisz, że mnie ten artykuł bawił?
-Wiem, że nie. Dobra, zbieraj tyłek, idziemy do sklepu. Duże ilości czekolady są dobre na wszystkie problemy.
-Joe, nie jestem dzieckiem, czekolada nie rozwiąże mojego problemu. Ale w sumie też nie zaszkodzi, a może jak się przewietrzę to mi jakieś rozwiązanie przyjdzie do głowy.
-No, i o to chodzi. Czekam na dole, tylko się pospiesz.
Joe zawsze wie, co zrobić żeby poprawić humor. Ludzie mają go za błazna, ale jest naprawdę świetnym przyjacielem i doradcą. Skończyłem zakładać te nieszczęsne skarpetki i wyszedłem z pokoju, zabierając po drodze portfel.
-Joe wspominał coś o wycieczce do spożywczaka, macie coś przeciwko mojemu towarzystwu?
-Oczywiście, że mamy Nick, jak mogłeś w ogóle pomyśleć żeby z nami iść- mój sarkastyczny ton był wyczuwalny na kilometr
-No ja nie wiem, to chwilowa pomroczność jasna.
Dobrze mieć takich braci, którzy są z tobą zawsze, a im bardziej jesteś przybity tym większe głupoty będą gadać, byleby tylko na twoją twarz wrócił uśmiech. Tacy bracia to skarb.

[pół godziny później]
Staliśmy już w kolejce do kasy, kiedy nagle Nick mnie szturchnął
-Czy to nie Roni?
Spojrzałem w tamtym kierunku, i coś we mnie podskoczyło. To ona, może teraz żeby nie robić scen pogada ze mną na spokojnie. Nie myśląc wiele wybiegłem z kolejki i zacząłem ją gonić. Złapałem ją tuż za drzwiami sklepowymi.
-Roni, proszę zaczekaj, muszę z tobą porozmawiać.
-Kevin? Co ty tu robisz? A z resztą to nie ważne, nawet lepiej, nie będę musiała nadrabiać drogi do twojego domu.- wyciągnęła z kieszeni bluzy kopertę- przepraszam.
Podała mi kopertę i uciekła. Nic z tego nie rozumiałem. Otworzyłem list
"Kevin,
Przepraszam, nie wiem, co ja sobie wyobrażałam. Nie możemy się spotykać. Nie nadaję się na twoją przyjaciółkę. Zasługujesz na kogoś lepszego, Przepraszam. Spotkania z Tobą za bardzo bolą. Gdybym kontynuowała relację, jaka była między nami to bym psychicznie nie wytrzymała i coś sobie zrobiła.
Proszę, zapomnij o mnie, nie dzwoń, nie próbuj mnie zrozumieć, po prostu uszanuj.
                                                                                  Roni :*”

Kiedy skończyłem, zacząłem żałować, że go przeczytałem. Wiedziałem jeszcze mniej niż wcześniej, i miałem jeszcze większy mętlik w głowie. Co takiego zrobiłem, że nagle tak bardzo jej to zaczęło przeszkadzać? Czy naprawdę ten artykuł tak na nią wpłynął?
-Kev, co jest? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył?- podałem Nickowi list, szybko przeleciał oczyma po tekście
-Wiesz, może nie ma ochoty żeby gazety o niej pisały, zwłaszcza teraz. W końcu ostatnie, czego kobieta potrzebuje w ciąży to stres związany z natrętnymi paparazzi
-Jakiej ciąży, o czym ty do cholery mówisz Nick?
-Kto jest w ciąży?- Joe jak zwykle wie, kiedy przyjść
-Roni.
-Kevin będzie ojcem?
-OPANUJCIE SIĘ! Nie będę ojcem, a Roni nie jest w ciąży, no chyba, że wierzysz w wiatropylność wśród ludzi.
-No to niby, po co jej test ciążowy?
-Kupiła test ciążowy?- Nick tylko kiwnął głową.- No dobra, ale Kev, co ona Ci powiedziała?
-Nic, tylko, że dobrze się składa, bo nie musi drogi nadrabiać żeby mi to dać- podałem list Joemu, tym razem on patrzył na niego jakby ducha zobaczył
-Spróbuję się… dowiedzieć… o co… tu… tu chodzi…- oddał nam zakupy i tyle go widzieliśmy.

**************************************
Jest rozdział zgodnie z obietnicą ;) Jaki jest każdy widzi, więc go komentować nie będę ;) Powoli zbliżamy się do punktu kulminacyjnego.

3 komentarze:

  1. aaa jest ! jest rozdział !:)
    rozkręciło się ! i aż za bardzo, cały czas się zastanawiam co zrobicie z ciążą, z Joe i z Kevinem...
    czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  2. no i ładne kwiatki ;d nic nie mówię, bo znowu będziecie mnie z błędu wyprowadzać,żebym miała niespodziankę ;pp
    ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. No i ja wiedziałam że ten test oznacza test ciążowy :D
    Joe się chyba domyślił o co kaman...eh co dalej ? To już leży w waszych rękach
    Pozdrawiam, pojebane znienawidzone Emotyczne dziecko tęczy *-*

    OdpowiedzUsuń