poniedziałek, 31 grudnia 2012

27. DJ Danger


Minęły dwa tygodnie od spotkania z Kevinem, na którym wyznałam mu całą prawdę. Od tego czasu Joe przychodzi do mnie codziennie po szkole, przypuszczam, że czuje się winny za to co się stało. Tak czy owak Joe powinien zostać komikiem – jest świetny w tej roli. Ostatnio wyznał mi, że chciał nim zostać, ale jego marzenia skończyły się na nosie klauna za 60 centów. Opowiadał mi też, że kiedy był mały założył sobie na głowę tamburyn i nie mógł go zdjąć. Zajął się tym dopiero jego dziadek, który był strażakiem.
Ale prawdziwą naturę średniego Jonasa poznałam dopiero w sobotę. Serwując po necie odkryłam Joe’go tańczącego w trykocie do „Single Ladies”. Zajęło mi trochę by upewnić się czy to, aby na pewno, ten sam Joseph Adam Jonas, którego znam, a gdy już była tego świadoma nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Popłakałam się ze śmiechu na widok Dangera w obcasach. Nie wiedziałam, że mężczyznę stać na coś takiego.
Dwa dni później spotkaliśmy się w John Cafe.
- Cześć Roni... zobacz, co znalazłem u ciebie ostatnio pod łóżkiem – twoją sweet fotkę w stroju baletowym (bałam się, że odkrył moja tajemnicę, ale na szczęście było zdjęcie z przed lat)
- Błagam cię, miałam wtedy może 8 lat.
- I co z tego? Zdjęcie takiej Roni byłoby warte miliony, gdybyś była sławna. Wyglądasz na nim oszałamiająco – uśmiechnął się.
- Przestań, oddawaj mi to!!!
- Podrzesz to. Niczego ci nie oddam zatrzymam sobie na pamiątkę
Próbowałam mu je odebrać różnymi sposobami przez jakieś pół godziny aż wreszcie przypomniałam sobie o…
- A czy Blanda (to taka laska, w której się podkochuje) widziała twoją zniewalającą wersję „Single Ladies”?
-  Nie zrobisz tego. Gdzie to znalazłaś?? – w życiu nie widziałam go takiego zawstydzonego i jednocześnie zdenerwowanego.
- Joseph nawet bezdomni mają Internet. Nie pokarzę jej tego jak mi oddasz to zdjęcie.
- Jesteś okropna. Masz tutaj, ale Blandzie ani słowa
- Tak jest proszę pana, o niczym się nie dowie. A na pewno nie o de mnie.
- Muszę to dziś wziąć i usunąć.
-Powodzenia, nie wiesz, że co raz trafi do Internetu zostaje tam już na zawsze? Ale powiem ci, że nieźle wyrzeźbiło ci się w tym trykocie ciało.
-Trzeba przyznać, że całkiem nieźle w nim wyglądałem, ale i tak było to upokarzające – zaczął się śmiać. Najbardziej lubiłam w nim to, że potrafił się śmiać z samego siebie.
Wychodząc z kawiarni postanowiłam się odważyć  i zapytać o Kevina:
- Jak się ma Kevin?
- Całkiem nieźle. Wczoraj wyjechał na tydzień do L.A.

______________________________________________________________________________

Rozdział specjalnie dla Agi, mam nadzieję, że będzie się tobie i innym podobał. Korzystając z okazji chciałabym życzyć wam razem z Anią szczęśliwego Nowego Roku, żeby był lepszy niż 2012 i żeby chłopcy w końcu do nas zawitali.:) Trzymajcie się X

p.s. od Ani: Ja chciałabym zadedykować ten rozdział Hani ;) ona już wie dlaczego ;)

poniedziałek, 10 grudnia 2012

26. Prawda nie zawsze czyni wolnym


- Roni, Nick wyjeżdża dzisiaj o 19, będziemy sami z Kevinem to idealna okazja żeby powiedzieć mu prawdę. Przemyśl to i zadzwoń.
 Tak brzmiała wiadomość zostawione od Joe’go na mojej poczcie
głosowej. Z jednej strony chciałam mu o wszystkim powiedzieć, z drugiej zawsze gdy była jakaś okazja żeby to zrobić odkładałam to na później wmawiając sobie, że minęło za mało czasu. Oczywiście liczyłam się z tym, że kiedyś będę musiała to zrobić i czy o de mnie czy od Joe’go lub przez przypadek Kev  dowie się prawdy, ale nie chciałam o tym myśleć, było to dla mnie zbyt bolesne. Tym bardziej, że to była moja wina – to okropne uczucie ,że zawiodłaś swojego przyjaciela osobę na, której bardzo ci zależy. A w dodatku nie znam lepszego człowieka niż Kevin Jonas, nie ma nikogo bardziej ciepłego, troskliwego, pełnego radości życia. Postanowiłam jednak, że trzeba się pozbierać i wydusić to z siebie, pierwszym do tego krokiem był telefon do Joe’go:
- Będę przed 19, jestem gotowa(tak naprawdę wcale nie byłam ale nie chciałam go smucić).
- Wspaniale, do zobaczenia!
- Do zobaczenia

Umówiłam się że Joe po mnie przyjdzie. W drodze rozmawialiśmy bardzo dużo, o naszych uczuciach, o tym jak Joe czuje się po złamaniu przysięgi, o tym jak ja się czuję z tym, że pomyliłam braci. Bardzo go rozbawiło jak powiedziałam mu, dlaczego to właśnie on stracił dziewictwo ostatniego października. Nie chciał mi uwierzyć, że moja wada jest aż tak duża. Dowiedziałam się, że cały czas nosił w portfelu mój liścik, wyjął go dopiero wczoraj i schował do szuflady w biurku. Przed wyjściem dał mi coś. Swój pierścień, uznał, że mi jest on bardziej potrzebny, i że mam na niego patrzeć w chwilach, kiedy znowu pożądanie będzie chciało wziąć górę nad rozsądkiem, i że dzięki temu przypomnę sobie, co przeżywałam wczoraj. Oczywiście powiedział to dużo subtelniej, tak, że było mi bardzo miło, że pomyślał o mnie. Obrączka jest trochę duża, żeby nosić ją normalnie na palcu serdecznym, ale w sam raz pasuje na mój kciuk.
Stoję przed drzwiami willi razem z Dangerem, a żołądek podchodzi mi do gardła. Na wszelki wypadek dzisiaj znowu nie założyłam soczewek. Odkąd zaczęłam podejrzewać ciążę, przerzuciłam się na okulary, i tak zostanie dopóki sytuacja nie wróci do normy. Drzwi otworzył nie kto inny, tylko pierworodny Jonas
-Roni, co ty tu robisz?
-Przyszłam pożegnać się z Nickiem, myślałam, że wiesz. -widok Kevina w drzwiach jeszcze wzmocnił uczucie strachu, zrobiło mi się przez chwilę wręcz niedobrze, i gdyby nie fakt, że wczoraj zrobiłam test, zaczęłabym podejrzewać się o wpadkę.
-Nie, nie wiedziałem, wejdź proszę.
W salonie krzątała się pani Denise, sprawdzająca czy Nick nie zapomniał żadnej walizki, a z garażu dochodziły głosy pozostałej 4 Jonasowego klanu. Przywitałam się z panią Jonas, po chwili z pozostali domownicy zaczęli wracać. Pierwszy do salonu wszedł Nick.
-Roni, jak miło Cię widzieć.
-Ciebie też. Przyszłam się pożegnać i życzyć połamania gryfu, czy czego się tam życzy muzykowi.
-Gryf w zupełności wystarczy, dzięki.
Później przywitałam się grzecznie z Kevinem seniorem i przytuliłam Frankiego, tego urwisa brakuje mi chyba najbardziej. Nie, najbardziej brakuje mi rozmów z Kevinem, tego jestem pewna. 
-Dzięki, że przyszłaś- szepnął
- Nie dałeś mi zbyt wielkiego wyboru, poza tym chciałam się pożegnać z Nickiem. -odpowiedziałam równie cicho
Kątem oka zauważyłam, że Kevin stał blisko i wszystko słyszał. Po tym jak Joe i Kevin pożegnali brata, cała 4 pojechała na lotnisko, a przede mną był najgorszy moment.
-Chodźmy do mnie do pokoju.
Na propozycję Joe'go tylko z Kevinem przytaknęliśmy. Po wejściu do pokoju, poczułam się dziwnie, byłam tu już przecież po naszym zbliżeniu, ale wtedy nie zwracałam uwagi na to, że to właśnie ten pokój.
-Roni, co Ci jest? Jakoś dziwnie zbladłaś.
-Proszę Cię, przestań. Twoja troska jeszcze wszystko utrudnia. -usiadłam na łóżku Joe'go i podwinęłam nogi pod siebie. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. -Nie chciałam Ci tego mówić, nie chciałam żebyś to wiedział, ale Joe ma rację, zasługujesz na wyjaśnienia, na prawdę.
Kevin spojrzał na mnie, czułam jego wzrok.
-Po prostu boję się to powiedzieć, wiem, że to na zawsze przekreśli naszą przyjaźń. Nie, to już dawno ją przekreśliło, ja ją przekreśliłam.
-Roni, o czym ty do cholery mówisz? Naprawdę sądzisz, że mogłabyś zrobić coś, za co bym Cię znienawidził?- podszedł do mnie, przykucnął przy łóżku i złapał moje ręce. Przez chwilę nie wiedziałam, co zrobić, spojrzałam na niego, z przerażeniem na Joe'go, i znowu na Kevina, on w tym czasie próbował pozbyć się naciągniętych rękawów z moich dłoni. Kiedy mu się to udało, uśmiechnął się delikatnie, ale zaraz uśmiech zszedł z jego twarzy.
-To obrączka Joe'go. -Wyrwałam mu się z rąk i wstałam, chciałam uciec jak najdalej, bałam się jak zareaguje.- czy ktoś mi do jasnej cholery wyjaśni, co tu się dzieje?
-Przespałam się z Joe, ok. Przespałam się z nim, bo myślałam, że to ty. Byłam pijana, miałam nadzieję, że pod wpływem alkoholu mi ulegniesz, ale was pomyliłam. Rozumiesz?!
-Pomyliłaś nas? Co ty pierdolisz? Jak można nas pomylić -No i rozpętało się piekło, każdy z nas wykrzyczał, co mu leżało na sercu. Kevin mnie znienawidził, powiedział, że nie chce mnie znać, że jestem dla niego nikim, że nie tak zachowują się przyjaciele, a skoro nie potrafiłam uszanować jego decyzji, to innych próśb też nie uszanuję. Chciałam wybiec z tego domu, ale Kevin był bliżej drzwi, a był tak wściekły, że bałam sie koło niego przechodzić. Jak tylko skończył swój monolog opuścił pokój brata głośno trzaskając drzwiami. Moje serce rozpadło si na tysiąc kawałków, wiedziałam, że miał rację, ale mimo to jego słowa bardzo mnie zabolały.
-Nie płacz -spojrzałam na Joe'go jak na kosmitę, chciał mnie przytulić, ale nie pozwoliłam mu na to.
-Nadal uważasz, że dobrze zrobiłam mówiąc mu?

Nie czekałam na jego odpowiedź, po prostu uciekłam, chciałam tylko zaszyć się w swoim pokoju i zapomnieć. Zapomnieć o kłótni, zapomnieć o moim błędzie, zapomnieć, że kiedyś miałam przyjaciela. To ostatnie będzie najtrudniejsze. I raczej niewykonalne.

*************************************************************

Przepraszamy, że dodajemy rozdział dopiero dzisiaj ale brak czasu i obowiązki nas wzywały. Mamy nadzieję, że wam się podoba. Zostawicie opinie w komentarzach:)

poniedziałek, 19 listopada 2012

25. Negatywny



-Negatywny... negatywny... -dzisiejszy dzień stał pod znakiem płaczu, ale tym razem były to łzy ulgi. Ogromny kamień spadł mi z serca. Joe'mu chyba też, kiedy usłyszał moje słowa jego mięśnie się rozluźniły, a on jeszcze mocniej przytulił mnie do siebie.
-Dzięki Bogu. -Jedną ręką trzymał mnie za tył głowy, a drugą gładził moje plecy. Emocje zaczęły ze mnie uchodzić i przez chwilę miałam wrażenie, że się przewrócę. -chodź, położysz się, za dużo emocji jak na jeden raz.
Nie sądziłam, że stres związany z tym testem będzie tak duży. Nie sądziłam, że będę tak zmęczona po nim, powinnam skakać pod sufit, w końcu wynik okazał się dla nas korzystny, a jednak zamiast tego płaczę. Położyłam się na łóżku, a Joe okrył mnie kocem.
-Dziękuję, za wszystko. I jeszcze raz przepraszam. Nawet nie wiesz jak podle się czuję z tym, że Cię wykorzystałam.
-Ron, nie masz, za co dziękować, ani przepraszać, chyba już to omówiliśmy.
-Mam, Joe, gdybym Cię nie przymusiła, nie doszłoby do tego, nie uprawiałbyś seksu bez zabezpieczenia, i nie martwiłbyś się czy nie przyczyniłeś się do wzrostu populacji w tym mieście.
-Przestań, gdybym nie wypił paru drinków za dużo, pamiętałbym żeby założyć prezerwatywę. Już Ci mówiłem, gdybym tego nie chciał, to by do tego nie doszło. Prześpij się może, to pozwoli Ci się uspokoić, spojrzeć na to z innej strony.
Kiwnęłam tylko głową i przymknęłam oczy. Joe mówił jeszcze coś o tym, że zatrzaśnie za sobą drzwi, chwała najwyższemu za amerykańskie zamki w drzwiach, i że przyjdzie do mnie jutro, bo chciałby porozmawiać, ale nie chce mnie męczyć. Wymruczałam coś w stylu "ok, dziękuję", poczułam jeszcze jego usta na moim czole i odpłynęłam do krainy snów.

[oczyma Joe'go]
Ta cała sytuacja była przerażająca, sam nie wiedziałem, co zrobić, wiedziałem tylko, że niezależnie od wyniku testu nie mogę zostawić Roni samej. Stan, w jakim ją znalazłem... nie wiedziałem jak się zachować, z jednej strony miałem ochotę krzyczeć, w końcu tu chodziło też o moje życie, ale wiedziałem, że jej skomplikowałoby się jeszcze bardziej gdyby okazało się, że wpadliśmy. Nie uśmiechało mi się bycie tatusiem w wieku 19 lat, ale jednego byłem pewien, nie zostawiłbym jej samej. Rodzice całe życie wpajali mi pewne zasady i wartości, chyba tylko dzięki ich wysiłkowi udało mi się dzisiaj niczego nie spieprzyć. Tylko, co ja mam teraz powiedzieć Kevinowi? Że co, że przespałem się z jego przyjaciółką i dlatego ona go unika? Wiem, że zasługuje na prawdę, ale nie mogę tego powiedzieć zanim nie porozmawiam z Weroniką, na spokojnie, jeśli się tak w ogóle da. Wszedłem do domu, miałem nadzieję przemknąć się cichaczem do pokoju i spróbować się zrelaksować po tym dniu pełnym wrażeń. I prawie mi się udało, niestety prawie robi wielką różnicę.
-I co? Powiedziała Ci coś?
-Mam dobre wieści. Roni nie jest wiatropylna.
-Bardzo zabawne, akurat to, że nie jest w ciąży to wiedziałem. Ale dlaczego tak się zachowała? Powiedziała Ci coś?
-Niewiele, ale jutro spróbuję ją przekonać żeby z tobą porozmawiała. Teraz jeśli pozwolisz, pójdę do siebie.

[oczyma Kevina]
Po tym jak Joe nas zostawił, wróciliśmy z Nickiem do domu. Miałem mu pomóc przy pakowaniu, bo jutro wieczorem wyjeżdża w trasę z "The Administration", wróci na kilka dni na święta, a później ma koncerty zaplanowane do marca. Cieszę się, że mnie zaciągnął do pomocy, choć powiedzmy sobie szczerze, wcale jej nie potrzebuje, ale dzięki temu mogę na chwilę zapomnieć o całej sytuacji z Roni. Nie mogę zrozumieć jej zachowania. Tak po prostu uciekła, nie próbowała niczego wyjaśnić, to naprawdę nie w jej stylu, nie z taką osobą się zaprzyjaźniłem. Zawsze powtarzała, że problemom trzeba stawić czoła inaczej będą rosły i w końcu nas zniszczą.
-O czym myślisz?
-A jak sądzisz?
-O Roni?
-To aż tak oczywiste? -Nick tylko wzruszył ramionami i  wrócił do sortowania skarpetek -jej zachowanie przez ostatnie tygodnie było jakieś dziwne, możesz myśleć, że jej nie znam tak na prawdę, ale to nie prawda, znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że to nie była prawdziwa ona. Coś się stało, i nie chodzi tu o te głupie artykuły.
-Pomyślałeś, że może dla niej nie są takie głupie?
-Nick, tu nie o to chodzi. Chodzi o to, że ona nie ucieka przed problemami. Musiało się coś stać, coś, o czym ona nie chce mi powiedzieć.
-Jeśli naprawdę Ci na niej zależy to nie naciskaj. Czytałeś list. Daj jej trochę czasu. Może jak sobie poukłada wszystko na spokojnie to Ci to wyjaśni. Poza tym zawsze możesz mieć nadzieję, że Joe się czegoś dowie.
Już nic nie odpowiedziałem, zająłem się składaniem koszul Nicka. Może on ma racje, może powinienem dać jej trochę czasu, ale to jest takie trudne. Kocham ją jak siostrę, nie mogę znieść myśli, że już więcej nie będziemy rozmawiać, wygłupiać się, że nie pójdziemy razem na żaden mecz. To nie może się tak skończyć. Dowiem się dlaczego się tak zachowała.
Po jakiejś godzinie wrócił Joe. Jak tylko usłyszałem zamykanie drzwi frontowych od razu jak oparzony wybiegłem z pokoju
-I co?
-Mam dobre wieści. Roni nie jest wiartopylna.
-Bardzo zabawne, akurat to, że nie jest w ciąży to wiedziałem. Ale dlaczego tak się zachowała? Powiedziała Ci coś?
-Niewiele, ale jutro spróbuję ją przekonać żeby z tobą porozmawiała. Teraz jeśli pozwolisz, pójdę do siebie.
To było dziwne. Dziwniejsze niż zwykle.

****************************
Zgodnie z tym co  obstawiała większość, Roni nie jest w ciąży. Trochę mi przykro że nikt nie brał tego pod uwagę, no cóż trudno, następnym razem postaram się bardziej :p

wtorek, 6 listopada 2012

24. (...) dojrzałości



[Oczyma Roni]
Nie sądziłam, że będę aż tak roztrzęsiona, ale w końcu straciłam przyjaciela, przez własną głupotę. Wbiegłam do domu, starając się uspokoić. Na szczęście rodziców nie było, więc nie musiałam się jakoś specjalnie ukrywać. Teraz jeszcze najgorsze. Co jeśli się okaże, że jestem w ciąży? Co powiem rodzicom? Że czyje to dziecko? Nie mogę przecież powiedzieć prawdy, nie mogę zrujnować mu życia przez mój błąd. Usiadłam na podłodze w korytarzu i po prostu rozpłakałam się na dobre. Teraz bardzo przydałby mi się Kevin, on zawsze wiedział, co powiedzieć, co zrobić. Ale go nie ma i nie będzie, w końcu przespałam się z jego bratem, on by mi tego nie wybaczył. Moje użalanie się nad życiem spieprzonym przez własną głupotę przerwał dzwonek do drzwi. Nie planowałam otwierać. Nie było mnie dla nikogo
-Roni… otwórz… wiem, że… że tam jesteś… Musimy porozmawiać… -serce mi stanęło, dlaczego przysłał tu właśnie jego. Podniosłam się z ziemi i uchyliłam drzwi, chowając się za nimi
-Po co Cię tu przysłał? Prosiłam żeby mnie zostawił w spokoju.
-To nie on… to… to ja… mogę wejść…- Otworzyłam szerzej drzwi- twoi rodzice są w domu?- pokręciłam głową, tylko na tyle mnie było stać- może to i lepiej, przynajmniej ujdę z życiem… Czy ty… czy my… o matko, to trudniejsze niż myślałem… zrobiłaś już test?- pokręciłam głową, i znowu się rozpłakałam, nie potrafiłam tego opanować, usiadłam na podłodze i płakałam, nie zwracając najmniejszej uwagi na Joego. Przykucnął przy mnie, objął ramieniem i pomógł wstać, prowadził mnie na górę- zakładam, że to jest twój pokój- nie trudno było się domyślić w końcu napis „porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie” nie pozostawiał zbyt wiele wątpliwości. Posadził mnie na łóżku i usiadł obok. Siedzieliśmy w ciszy, choć ciężko nazwać ciszą to, co wydobywało się z mojego gardła
-Prze…epra…aszam- udało mi się w końcu coś z siebie wydusić. Nawaliłam, i nie wiedziałam jak to naprawić.
-Posłuchaj… Dla mnie też to… nie łatwe… Ale jeśli… no wiesz… Jeśli… Nie zostawię Cię samej… jesteśmy w tym razem…- no i znowu się rozpłakałam, nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem ile czasu minęło od jego słów- Roni, zrób test, proszę. Nie zniosę dłużej tej niepewności
Kiwnęłam głową i z duszą na ramieniu udałam się do mojej osobistej toalety. Wyjęłam test i postępowałam zgodnie z instrukcją. Zostawiłam go na umywalce i wróciłam do pokoju.
-Przepraszam
-Przestań to powtarzać. To, że tego nie pamiętam mnie nie usprawiedliwia, wręcz przeciwnie, zrobiliśmy to razem, i razem będziemy ponosić konsekwencje -jego słowa tylko wzmagały mój płacz -proszę Cię, spróbuj się uspokoić, płacz teraz już nic nie pomoże. -Starałam się uspokoić oddech, choć nie było to łatwe to po kilku chwilach się udało.
-Chciałbym porozmawiać… Kurwa, nawet nie wiem jak zacząć… -przeczesał palcami włosy -Co właściwie… znaczy jak… znaczy… -zatrzymał się na chwilę, jakby zbierał się w sobie -ty napisałaś ten list, poznałem pismo. Dlaczego się podpisałaś "W."? jak to się stało? Ja nic nie pamiętam, nie pamiętam Cię w ogóle na imprezie...
-W jak Weronika, tak się pisze moje imię, przynajmniej w Polsce. Oczywiście, że mnie nie pamiętasz, w końcu to było Halloween, a dostałam jasne instrukcje, przebrać się tak żeby mnie nikt nie poznał.
-Ale tylko Kevin i Nick mieli maski, pozostali mieli odsłonięte twarze, a nikt Cię nie kojarzy, za co się przebrałaś, że nawet Kevin Cię nie poznał?
-Za kobietę- pokazałam mu w komórce zdjęcie z tamtego wieczoru
-WOW! To jesteś ty? Wcale sie sobie nie dziwię, że się z tobą przespałem, dziewczyno jesteś obłędna. O matko, przepraszam Roni, to nie tak miało zabrzmieć... Kurde, wszystko pieprzę. Przepraszam.
-W porządku
-Pamiętam Cię, znaczy widziałem jak wchodziłaś, później już niewiele pamiętam... Roni... Jak było...
-Czy ty naprawdę o to zapytałeś? Co chcesz wiedzieć, jakim jesteś kochankiem żeby się móc kolegom chwalić?
-Nie, przestań. Naprawdę masz mnie za takiego sukinsyna? Po prostu... To był też mój pierwszy raz, podobno on jest najważniejszy, wiesz, magiczny, a ja go nie pamiętam... Po prostu chciałem wiedzieć, co się wydarzyło... - zasługiwał na to żeby dowiedzieć się, co między nami zaszło tamtej nocy, ale jak opowiadać praktycznie obcej osobie o tym jak wyglądało twoje pierwsze zbliżenie?
-Podobało Ci się
-A tobie?
-Mi też, byłeś bardzo delikatny, traktowałeś mnie jak księżniczkę, albo porcelanową laleczkę, wszystko jedno, w każdym razie robiłeś wszystko żebym poczuła się jak w niebie.
-Cieszę się, nie zniósłbym myśli, że cię skrzywdziłem, albo, że zrobiłem to wbrew tobie...
-Żartujesz? To raczej ja powinnam tak mówić... Joe, ja Cię praktycznie zgwałciłam, ty miałeś opory, ale nie chciałam odpuścić i... i w końcu się poddałeś -no i kolejny już raz zaczęłam płakać, bałam się, że mnie znienawidzi za tę informację, przecież przeze mnie złamał przysięgę
-Nie płacz, sądzisz, że by do czegoś doszło gdybym nie chciał? Uwierz mi, nie byłaś pierwszą, która próbowała. Nie mam Ci za złe, żałuję tylko, że tego nie pamiętam... ale może kiedyś mi opowiesz, no wiesz, dokładniej.
Uśmiechnął się tak... zadziornie a ja zaczęłam się śmiać. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia zaczęłam się śmiać. Ale teraz był najtrudniejszy dla mnie moment.
-Chyba już czas -Joe chwycił mnie za rękę i zaprowadził do łazienki, doceniam, bardzo doceniam to, że jest przy mnie, jest cholernie wyrozumiały, nie wiem czy umiałabym tak na jego miejscu. Podeszłam do umywalki i drżącymi rękoma chwyciłam plastyczek. Spojrzałam na Joe, który wzrokiem próbował dodać mi otuchy, po czym przeniosłam wzrok na małe prostokątne okienko, w którym ważyły sie nasze losy. Kiedy zobaczyłam wynik zakręciło mi się w głowie, mocno wtuliłam się w Joego i po raz enty dzisiejszego dnia dałam upust emocjom. Plastykowy patyczek wypadł mi z rąk spadł na ziemię...

poniedziałek, 22 października 2012

23. Test (...)



[Oczyma Kevina]
Roni nie odzywa się do mnie od jakiś 2 tygodni, wiem, że coś się stało, ale nie mogę z niej wydusić co. Wmawia mi, że ma dużo nauki, w sumie to może być prawda, bo odpuściła korepetycje młodego, ale nie wierzę, że nie znajdzie ani chwili żeby się ze mną spotkać, albo chociaż online pogadać. Zaczęło się od Halloween, od tamtego czasu coraz bardziej się ode mnie odsunęła, nie chciała nawet spędzić ze mną urodzin.
-Mogę wejść?
-Przecież już wszedłeś
-Ta, wiem, po prostu chciałem zwrócić twoją uwagę, gapisz się na te skarpetki, jakbyś miał tam co najmniej klucz do rozszyfrowania Enigmy
-Bardzo zabawne Joe, naprawdę, boki zrywać.
-Kev, co się dzieje?
-Sam chciałbym wiedzieć. Ron się nie odzywa, unika mnie.
-Porozmawiaj z nią
-Czy ty nie słyszałeś, co powiedziałem? Próbowałem. Ale ona mnie unika.
-Może po prostu to zamieszanie wokół Ciebie ją przytłacza? Wiesz, te artykuły, co się ukazały ostatnio, może nie chce być w gazetach jako „przyjaciel/kochanek” Kevina Jonasa?
-Sądzisz, że ja chcę żeby tak o niej pisali? Sądzisz, że mnie ten artykuł bawił?
-Wiem, że nie. Dobra, zbieraj tyłek, idziemy do sklepu. Duże ilości czekolady są dobre na wszystkie problemy.
-Joe, nie jestem dzieckiem, czekolada nie rozwiąże mojego problemu. Ale w sumie też nie zaszkodzi, a może jak się przewietrzę to mi jakieś rozwiązanie przyjdzie do głowy.
-No, i o to chodzi. Czekam na dole, tylko się pospiesz.
Joe zawsze wie, co zrobić żeby poprawić humor. Ludzie mają go za błazna, ale jest naprawdę świetnym przyjacielem i doradcą. Skończyłem zakładać te nieszczęsne skarpetki i wyszedłem z pokoju, zabierając po drodze portfel.
-Joe wspominał coś o wycieczce do spożywczaka, macie coś przeciwko mojemu towarzystwu?
-Oczywiście, że mamy Nick, jak mogłeś w ogóle pomyśleć żeby z nami iść- mój sarkastyczny ton był wyczuwalny na kilometr
-No ja nie wiem, to chwilowa pomroczność jasna.
Dobrze mieć takich braci, którzy są z tobą zawsze, a im bardziej jesteś przybity tym większe głupoty będą gadać, byleby tylko na twoją twarz wrócił uśmiech. Tacy bracia to skarb.

[pół godziny później]
Staliśmy już w kolejce do kasy, kiedy nagle Nick mnie szturchnął
-Czy to nie Roni?
Spojrzałem w tamtym kierunku, i coś we mnie podskoczyło. To ona, może teraz żeby nie robić scen pogada ze mną na spokojnie. Nie myśląc wiele wybiegłem z kolejki i zacząłem ją gonić. Złapałem ją tuż za drzwiami sklepowymi.
-Roni, proszę zaczekaj, muszę z tobą porozmawiać.
-Kevin? Co ty tu robisz? A z resztą to nie ważne, nawet lepiej, nie będę musiała nadrabiać drogi do twojego domu.- wyciągnęła z kieszeni bluzy kopertę- przepraszam.
Podała mi kopertę i uciekła. Nic z tego nie rozumiałem. Otworzyłem list
"Kevin,
Przepraszam, nie wiem, co ja sobie wyobrażałam. Nie możemy się spotykać. Nie nadaję się na twoją przyjaciółkę. Zasługujesz na kogoś lepszego, Przepraszam. Spotkania z Tobą za bardzo bolą. Gdybym kontynuowała relację, jaka była między nami to bym psychicznie nie wytrzymała i coś sobie zrobiła.
Proszę, zapomnij o mnie, nie dzwoń, nie próbuj mnie zrozumieć, po prostu uszanuj.
                                                                                  Roni :*”

Kiedy skończyłem, zacząłem żałować, że go przeczytałem. Wiedziałem jeszcze mniej niż wcześniej, i miałem jeszcze większy mętlik w głowie. Co takiego zrobiłem, że nagle tak bardzo jej to zaczęło przeszkadzać? Czy naprawdę ten artykuł tak na nią wpłynął?
-Kev, co jest? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył?- podałem Nickowi list, szybko przeleciał oczyma po tekście
-Wiesz, może nie ma ochoty żeby gazety o niej pisały, zwłaszcza teraz. W końcu ostatnie, czego kobieta potrzebuje w ciąży to stres związany z natrętnymi paparazzi
-Jakiej ciąży, o czym ty do cholery mówisz Nick?
-Kto jest w ciąży?- Joe jak zwykle wie, kiedy przyjść
-Roni.
-Kevin będzie ojcem?
-OPANUJCIE SIĘ! Nie będę ojcem, a Roni nie jest w ciąży, no chyba, że wierzysz w wiatropylność wśród ludzi.
-No to niby, po co jej test ciążowy?
-Kupiła test ciążowy?- Nick tylko kiwnął głową.- No dobra, ale Kev, co ona Ci powiedziała?
-Nic, tylko, że dobrze się składa, bo nie musi drogi nadrabiać żeby mi to dać- podałem list Joemu, tym razem on patrzył na niego jakby ducha zobaczył
-Spróbuję się… dowiedzieć… o co… tu… tu chodzi…- oddał nam zakupy i tyle go widzieliśmy.

**************************************
Jest rozdział zgodnie z obietnicą ;) Jaki jest każdy widzi, więc go komentować nie będę ;) Powoli zbliżamy się do punktu kulminacyjnego.

poniedziałek, 8 października 2012

22. ZGWAŁCIŁAM JOE JONASA!!!



Minęły już 2 tygodnie od czasu Halloween, przez ten czas udało mi się praktycznie unikać kontaktów z Kevinem, nawet od jego imprezy urodzinowej udało mi się wykręcić, wszystko dzięki Joe i Nickowi, znaczy oni nie wiedzą o niczym, nie wiedzą, że mi pomogli, ale postanowili, że urządzą przyjęcie dla K2 w jakimś wypasionym klubie w LA, Kev mnie zapraszał, ale powiedziałam, że mam dużo nauki, że w końcu angielski nie jest moim językiem ojczystym i mam mnóstwo kłopotów żeby nadążyć w szkole, a teraz mam test itd., uwierzył, test jest prawdą, ale jakiś specjalnych problemów to ja w szkole nie mam. Zaraz po tej rozmowie napisałam do p. Denise czy mogłaby poszukać Frankiemu innego korepetytora. Gadkę miałam mniej więcej tę samą, co dawało mi większą wiarygodność. Źle się czułam odpuszczając naukę Bonusa, wiedziałam dobrze, że tylko mój sposób przekazywania wiedzy przyswaja, ale nie mogłam postąpić inaczej, spotkania z Kevinem były dla mnie zbyt trudne, a nie zanosiło się na to żeby miał się wyprowadzić.

Dlaczego czuję się tak podle? Przecież to nic wielkiego, przespałam się z facetem, którego praktycznie nie znam, przecież to nic takiego, wiele dziewczyn tak robi. Przecież go nie zgwałciłam, chciał tego... Nie chciał, opierał się... Czyli go zgwałciłam... Ale później przestał się opierać... Czyli tego chciał... A co miał zrobić, pobić mnie, widział, że nie odpuszczę... Czyli go zgwałciłam... Przecież gdyby nie chciał to by mu nie stanął, a jakby nie stanął to bym nic mu nie zrobiła... czyli gwałtu nie było... Przecież facetowi zawsze staje jak się podnieci, to nie znaczy, że chce to zrobić... O Matko Kochana... Ja GO ZGWAŁCIŁAM... ZGWAŁCIŁAM Kevinowi brata!!! No to teraz nie ma już najmniejszej szansy na odbudowę przyjaźni między mną a nim, przecież on mi tego nigdy nie wybaczy. Jego mina, kiedy się dowiedział mówiła sama za siebie. Nawet nie mam się jak wytłumaczyć, bo co mu powiem, „myślałam, że to ty”? Wtedy wścieknie się jeszcze bardziej, że nie uszanowałam jego decyzji... I będzie miał rację, co ze mnie za przyjaciółka, wykorzystać sytuację, że przyjaciel jest pijany i zmusić go do czegoś, czego nie chciał zrobić na trzeźwo. Jak ja mogłam to zrobić...
Muszę coś wymyślić... codziennie dostaję smsy od Kevina, chce się spotkać, pogadać, pyta, co się dzieje, ale staram się unikać odpowiedzi, piszę, że jestem zajęta, że nie mogę się spotkać. Muszę mu powiedzieć, że nie możemy się widywać, tylko jak?
Postawiłam w końcu na list, krótki, nie wyjaśniający niczego, ale sprawiający, że czuję się trochę lepiej. Napisanie go zajęło mi 2 dni, a mimo to nie wyszedł imponująco.

"Kevin,
Przepraszam, nie wiem, co ja sobie wyobrażałam. Nie możemy się spotykać. Nie nadaję się na twoją przyjaciółkę. Zasługujesz na kogoś lepszego, Przepraszam. Spotkania z Tobą za bardzo bolą. Gdybym kontynuowała relację, jaka była między nami to bym psychicznie nie wytrzymała i coś sobie zrobiła.
Proszę, zapomnij o mnie, nie dzwoń, nie próbuj mnie zrozumieć, po prostu uszanuj.
                                                                                  Roni :*”

Kiedy czytałam ten list po kilku godzinach od jego skończenia, chciałam go podrzeć, chwilę później stwierdziłam, że jest idealny. Co za rozchwianie emocjonalne, sama ze sobą wytrzymać nie mogę, tata pewnie powiedziałby, że zachowuję się jak kobieta w ciąży, gdyby wiedział jak bardzo mi się nastrój zmienia... O KURWA... TO NIEMOŻLIWE... JA NIE MOGĘ BYĆ... A jednak... kochaliśmy się bez zabezpieczenia...  mam zmiany nastrojów... okres mi się spóźnia... Nie mam apetytu, za to mdli mnie jak pomyślę o posiłku... Jeszcze te zawroty głowy... Czy to możliwe? Nie, nie mogę w to uwierzyć... Co teraz? Powiedzieć rodzicom? Może najpierw to sprawdź, co? Nie ma sensu ich niepokoić, to tylko przypuszczenia, nie masz pewności. A jeśli, to co dalej, co im powiem? Nie mogę im powiedzieć, kto jest ojcem, przecież go wykorzystałam, on tego nie chciał, nie mogę zwalać na niego odpowiedzialności za własną głupotę. Ok, uspokój się dziewczyno, może to tylko przez stres. Idź do sklepu, kup test, martwić się będziesz jak wyjdzie pozytywny. Teraz nic już nie zmienisz.

***********

nie mogę uwierzyć że to już 22 rozdział. Sprawdzałam 3 razy zanim nadałam numer. Mam nadzieję że choć trochę was zaciekawiłam. Kolejny rozdział jak zawsze za 2 tygodnie ;) Proszę o szczere komentarze, również te krytyczne.