niedziela, 27 listopada 2011

5. St.Grand Light 15

Spojrzałam na elektroniczny zegarek koło łóżka, 16 lipca, mój pierwszy dzień w nowej pracy (o ile moje dzisiejsze zajęcie można tak nazwać). Nie miałam okazji pooglądać amerykańskich domów od środka. Ciekawe, czym różniły się od naszych, oczywiście oprócz tego, że były z kartonów. U rodzinki Jonas miałam być o godzinie 17.00, na moje szczęście ich dom był tylko kilka ulic dalej, mieszkali przy St.Grand Light.
Z domu wyszłam ok. 16:30, wolałam być trochę wcześniej i zrobić dobre wrażenie J. Ale nie martwcie się nadal byłam tą samą chłopczycą założyłam zwykłą bluzę, spodnie mojego brata, trampki i baseballówkę.
St.Grand Light 15 wyraźny napis na mojej kartce, tylko dzięki niemu byłam gotowa wejść do tego domu. To nie był zwykły dom, odróżniał się od innych głównie dlatego, że był z cegieł, a w USA to dość niespotykane zjawisko. Bałam się tam wejść, ale raz się żyje zadzwoniłam do drzwi (nie było już odwrotu).    
Drzwi otworzył młody, wysoki i dobrze ubrany brunet.
- Co pana tu sprowadza – zapytał wyraźnie zdziwiony moja wizytą
- Roni Popiel, mam się opiekować pana bratem Frankie’m – odpowiedziałam bez większych emocji, w moim głosie panował widoczny spokój , nie zdziwiło mnie, że pomylił mnie  z chłopakiem wiele osób ma z tym problem . Na odpowiedź musiałam sobie troszkę poczekać, chyba moje wyznanie go zakłopotało i to wyraźnie, jego wyraz twarzy mówił sam za siebie. Staliśmy tak dobre 3 minuty, żadne z was nie miało albo nie wiedziało, co ma powiedzieć. W końcu się przełamał:
-Przepraszam najmocniej, proszę mi wybaczyć –jak na chłopaka był przekonujący a może to ja która nigdy nie dostawała przeprosin od mężczyzn mniejsza o to pasowała by mu coś odpowiedzieć:
- Nie ma sprawy, nic się nie stało
- Proszę wejdź
- Dziękuje
Chatę to mieli niezłą, ciekawe skąd mieli na to kasę, podobno w Stanach był kryzys. Ty może to była mafia. Bierz dupę w troki i uciekaj!!! Wiem, jestem trochę głupia, ale każdy normalny Polak zareagowałby tak samo jak ja. Ich dom był niezwykły, panował w nim cudowny klimat i jak na amerykanów nienagnany porządek. Największe wrażenie zrobiła na mnie gitara z Gibsona, tak to był chyba autograf samego McCartney’a (chętnie bym sobie taka gitarę ‘’pożyczyła’). Ale najlepsze było to, że to był dopiero salon.
- Roni! Witamy, jestem Denise a to mój mąż Kevin – zaczyna się nieźle, mnie już by tam dawno nie było gdybym zobaczyła takiego stracha na wróble jakim byłam.
- Dzień Dobry miło państwa poznać – odpowiedziałam 
- My z mężem musimy już iść, będziemy jutro około 18, mój syn cię oprowadzi.
- Dowidzenia, miłej zabawy
Uśmiechnęła się do mnie, jak stwierdziłam chyba nie oceniała człowieka po wyglądzie.  A teraz zostałam sam na sam ze słynnym panem ‘’pomyłkowcem’’(nie wiem czy jest takie słowo).
- Przepraszam za to przy drzwiach. Więc jestem Kevin, Kevin Jonas. Tam przy stole, ten z kręconymi włosami to Nick, ten w okularach to Joe, a Frankie siedzi przed telewizorem.
- Hej jestem Roni –przedstawiłam się
- Siema – najpierw z wyraźnym entuzjazmem odpowiedzieli Nick i Joe
- Cześć to ja Frankie ‘’twój’’ bachor – później ten najmłodszy
- To tak tutaj jest łazienka, koło niej twój pokój a koło twojego pokoju pokój Franka, jeśli chciałabyś oglądnąć jakiś film albo w coś zagrać to on zna te miejsca najlepiej – pokazał placem na swojego młodszego brata.
- My już spadamy, będziemy jutro 3 godziny wcześniej niż rodzice.
Wydawali się na porządnych ludzi z dobrej dzielnicy. Nie to żeby coś nie patrzyłam na nich tak ‘’Łał są nieźli zaciągnę ich do łóżka’’, nie byłam z tych dziewczyn, którym tylko jedno we łbie.
- Pa, Roni, do jutra. – pożegnał się
- Pa, do jutra miłej podróży.
                                                                 
Okazało się, że Frankie ma problemy z matmą i to dość duże, ledwo zaliczył rok. Więc ze 2 godziny spędziliśmy na rozwiązywaniu 10 zadań. Obiecałam, że będę mu pomagać, jeśli rodzice się zgodzą. Polubiłam go, był naprawdę fajny, mogłabym mieć takiego brata, tyle, że nie zmieściłabym się w jego rzeczy. Oglądaliśmy filmy, mecz softballu, nauczył mnie grać na play- station. Poszedł spać około pierwszej w nocy. A ja pozwiedzałam sobie ich dom, byli bardzo muzykalni prawie w każdym pokoju jakiś instrument. Byli też bardzo... religijni.  Przed snem Frank naciągnął mnie na pół godzinną modlitwę, a w każdym pokoju było coś chrześcijańskiego, ale najbardziej zdziwił mnie obraz w pokoju tzw. ‘’rodzinnym’’ (Frank mi go pokazał), gdzie na ramionach krzyża było napisane:
Dziwnie się czułam bo jakoś zbyt religijna nigdy nie byłam, aż pomyślałam, że jutro trzeba by pójść do kościoła.
                                                         **********
Nie myliłam się. Następnego dnia Frank, tym razem zaczął bić mnie poduszką i powiedział, że zrobił nam płatki i mamy iść na 10 do- zaraz jak on to nazwał - świątyni chrześcijańskiej.:)
Z zewnątrz zupełnie nie wyglądał jak polskie kościoły. Raczej jak zwykły dom, jedyne, co go odróżniało to 2 krzyże przed wejściem jeden był niebieski, drugi czerwony. Przed wejściem ludzie żartowali, pili kawę czy herbatę, 10 minut przed Eucharystią wszyscy weszli jak jeden mąż do środka. Zdziwił mnie stolik za ławkami, gdzie ludzie wypisywali intencje,  w której przyszli się modlić. Ale moje zdziwienie nie skończyło się na stoliczku, a mianowicie -  Frankie był ministrantem. Msza od naszej niczym się nie różni, oczywiście oprócz tego, że jest  po angielsku.


§  sola scriptura – jedynie Pismo Święte stanowi autorytet w sprawach wiary i praktyki chrześcijańskiej,
§  solus Christus – jedynie Jezus Chrystus, jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, jest pośrednikiem między obojgiem,
§  sola gratia et sola fide – jedynie łaska Boża jest podstawą usprawiedliwienia grzesznika poprzez wiarę i niezależnie od jego uczynków,
§  soli Deo gloria – jedynie Bóg jest godzien oddania Jemu czci przez stworzenie.

Źródło:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz